W niedzielnych Derbach Południa Artur Czaja zdobył tylko 6 punktów, choć prezentował się całkiem nieźle. Szansę na pokaźniejszą zdobycz stracił po wykluczeniu za dwukrotne utrudnianie startu. – Stałem nieruchomo – przekonywał zawodnik Grupy Azoty Unii Tarnów.
Pierwszą potyczkę tarnowsko – rzeszowską wygrali zawodnicy Pawła Barana. Na torze przy Hetmańskiej tylko na początku spotkania Stal toczyła wyrównany bój z faworytem Nice PLŻ. – Cieszę się, że wygraliśmy ten mecz. Jestem bardzo zadowolony ze swojej jazdy, bo przegrałem tak naprawdę tylko jeden bieg. Szkoda tego wykluczenia, bo mógłbym mieć bez problemu dwucyfrówkę – powiedział Artur Czaja.
Żużlowiec nawiązał w ten sposób do sytuacji z 11. biegu, kiedy po drugim ostrzeżeniu za utrudnianie startu został wykluczony z powtórki. Według niego, decyzja była niesprawiedliwa. – Nie ukrywam, że jestem mega, mega, naprawdę mega zły. Przez taką decyzję mam, delikatnie mówiąc zniszczone zawody. Rozmawiałem z sędzią i nie chcę za bardzo komentować tej decyzji. Jest po zawodach, a na pewno jeszcze nie jeden raz się spotkamy – mówił wyraźnie rozżalony. – Może nie miało to wpływu na wynik zespołu, ale jechałem w tym biegu pierwszy i po zasadniczej części meczu miałbym dziewięć punktów. Dawałoby mi to szanse na dalszą jazdę, kolejne punkty, których mogło być dziesięć, może dwanaście, ale nie sześć – dodał.
Według zawodnika tarnowskiej ekipy przyczyną feralnej dla niego decyzji był wadliwy sprzęt i przeciągana procedura startowa. – Zostałem wykluczony bo kręcił mi się kołpak, a stałem nieruchomo. Pierwszy start, rzeczywiście podpuściłem Dawida (Lamparta przyp. red.) on wjechał w taśmę, ale w drugim wiedziałem, że mam ostrzeżenie i muszę stać nieruchomo. Bardzo długo sędzia nas trzymał, wygrałem start i byłem pierwszy, a potem stało się jak się stało – relacjonuje. – Muszę wyrzucić wszystkie te kołpaki, bo coś jest nie tak – stwierdził. – Chociaż te, które stosuję są nieruchome, więc nie mają prawa się ruszać. Jeśli rzeczywiście już się ruszał, to tulejka musiała się wybić. Od tego trzymania nas na starcie powstają takie drgania, że nie ma opcji, żeby on się nie ruszył – zakończył wychowanek częstochowskiego Włókniarza.
fot. Jarek Kras