– Widowisko było piękne. Szkoda, że nie pokazała tego telewizja. Emocje były pewne, bo przecież jechał lider z wiceliderem. Być może błąd polegał na tym, że w Tarnowie nie ma plaży i nie było można się przy okazji opalać – W. Skrzydlewski
Tak decyzję stacji Polsat o wyborze niedzielnej transmisji z Gdańska skomentował prezes Orła Łódź. Ciężko się z nim nie zgodzić, bo tak absurdalnej decyzji poważnej telewizji nijak nie da się wybronić i chyba nikt z redakcji nie ma zamiaru wpadać na taki pomysł, bo co najwyżej zostanie nowym królem polskich memów.
Kilka godzin później mecz w Tarnowie palce lizać. Grupa Azoty Unia po horrorze wygrała z Orłem Łódź 48:41, przegrywając wcześniej aż dziewięcioma punktami. Dodatkowo butelki z wodą przerywały biegi, Michelsen próbował wejść w skórę Miedziaka, a Tungate uczył jazdy doświadczanego Ljunga. Oprócz ludzi na Stadionie Miejskim nikt w Polsce tego nie widział. Namiastkę emocji prawdopodobnie oddali tylko redaktor Racibor i Kuba Jamróg w jednej ze stacji radiowych. Tyle. Ludzie Polsatu w tym czasie co najwyżej karmili mewy. Szkoda mi tylko Tomasza Lorka, który przez decyzję kogoś na górze musiał rozmawiać z żużlowcami o pierdołach, bo o samym meczu w Gdańsku nie było warto.
Wybrzeże rozgromiło rzeszowską Stal 63:27. Goście przyjechali na wycieczkę do Trójmiasta w pięciu + trener (podobno go widzieli), co oczywiście z automatu przemieniło mecz żużlowy w sportową farsę. To tak jakby Iskra Samoklęski Duże (bydgoska B-klasa) rozgrywała mecz z Manchesterem United, a transmisję live przeprowadzał Eurosport. Chociaż, przepraszam – Eurosport jest zbyt poważną stacją. No więc katowaliśmy się kolejnym syfem serwowanym przez rzeszowski klub. Stal tłumaczy się jak może, a niepełny skład to wina wielu niezależnych od nich czynników. Szkoda, że pechowe okoliczności dotykają rzeszowian trzeci raz z rzędu, a w dodatku taki Berge jawi się za analfabetę, który nie potrafi kupić odpowiedniego biletu do Polski (taa, jasne). Radzę sprawdzić, czy pod hetmańską nie płyną żyły wodne, choć jeszcze lepszym rozwiązaniem byłaby kontrola stanu konta bankowego.
Polsat zakpił z kibiców żużla. Co więcej, zakpił z samego siebie i wydanych na prawa do pokazywania Nice PLŻ pieniędzy. Większość poczciwych (i nawet zamożnych) ludzi trzy razy obejrzy złotówkę zanim ją wyda, ale przecież „kto bogatemu zabroni?”. Dziwna to była decyzja, tym bardziej, że rzeszowianie od dawna otwarcie mówią o swoich problemach, a w kontekście meczu w Gdańsku kłopoty pojawiły się już we wtorek (!!). Początkowo niedzielna transmisja miała polecieć z Krakowa, ale telewizja zmieniła koncepcję pod wpływem mało obiecujących prognoz pogody. Ostatecznie mecz w stolicy małopolski się odbył i był 15 razy ciekawszy od tego w Gdańsku.
Za tydzień lider tabeli Nice PLŻ jedzie na zaległe spotkanie właśnie do Gdańska. Jak na razie nie ma planów transmisji z tego meczu. 😉
fot. Janusz Tokarski