Żużlowy sezon mija nieubłagalnie szybko. Nie tak dawno meczem Grupy Azoty Unii Tarnów z bydgoską Polonią inaugurowaliśmy rozgrywki Nice PLŻ, a już w najlepsze trwa runda rewanżowa sezonu zasadniczego. Liga, choć nieco porozrywana przez deszcz, dotarła do półmetku i jest to dobry moment na analizę dokonań poszczególnych ekip. Kto zawodzi, a kto pozytywnie zaskakuje?
Jesteśmy w Tarnowie, więc trudno nie rozpocząć od skomentowania poczynań miejscowego, rozpędzonego niczym pocisk, teamu Pawła Barana i Mirosława Cierniaka. To oni jako jedyni spośród wszystkich opiekunów drużyn Nice PLŻ głośno i wyraźnie podkreślali cele na obecny sezon – liczy się tylko awans do PGE Ekstraligi. Trzeba przyznać, że danego słowa dotrzymują należycie i z każdym kolejnym meczem tarnowianie udowadniają swoją nieprzeciętną siłę na pierwszoligowym froncie. Faktem jest, że Grupę Azoty Unię jak na razie omijały mecze z teoretycznie najsilniejszymi rywalami z Gdańska, czy Łodzi, ale ostatnie wysokie zwycięstwa i tak są wyraźnym wykładnikiem siły tarnowian. Unia nie ma słabych punktów, choć przed sezonem nie było to oczywiste. Ciężko znaleźć osobę, która zimą przewidziałaby tak wysokie średnie biegopunktowe Arturów – Czai i Mroczki (kolejno 2,333 i 2,357). Inni też trafili z formą. Piątka seniorów dobrze wykonuje swoją pracę, a dodatkowo świetnie prezentuje się Patryk Rolnicki – najlepszy junior ligi (średnia 1,864). Szkoda przykrej kontuzji Jakuba Jamroga, ale i on niebawem ma wrócić do składu Jaskółek. Wszystko wskazuje więc na to, że tarnowianie bardzo szybko zapewnią sobie wejście do fazy play-off. W niej powinny znaleźć się jeszcze wspomniane wcześniej ekipy z Łodzi i Gdańska, a o czwarte miejsce w tym gronie powalczą prawdopodobnie zespoły z Dyneburga, Piły i Krakowa.
No właśnie, Kraków. Na wielkie słowa uznania zasługuje niezwykle waleczna drużyna Arge Speedway Wandy. Dla mnie, największy plus tych rozgrywek. Warto bowiem przypomnieć z jak wielkimi problemami borykał się ten klub zimą, kiedy ich udział w lidze stał pod wielkim znakiem zapytania. Ostatecznie prezes Sadzikowski uporał się z kłopotami finansowymi i zmontował dziarski, ambitny zespół, który sprawił kilka niespodzianek. Warto odnotować, że spory w tym udział wychowanka tarnowskiej Unii – Ernesta Kozy, jeżdżącego obecnie dla krakowskiej drużyny. Świetny sezon rozgrywa Mateusz Szczepaniak, najlepszy w tej chwili zawodnik Nice PLŻ (średnia 2,405). To wszystko powoduje, że o Wandzie można dziś śmiało mówić w kontekście finałowej czwórki. W niezłej sytuacji są też żużlowcy Euro Finannce Polonii Piła, którzy zaliczyli bardzo udany start ligowej kampanii, lecz ostatnie trzy dotkliwe porażki nieco ostudziły gorące pilskie zapędy. Tak, czy inaczej ten zespół jest w stanie wyrwać jeszcze kilka cennych punktów i powalczyć o coś więcej niż środek ligowej tabeli. W trudnym położeniu (mimo dobrych wyników) są Łotysze. Lokomotiv doskonale zdaje sobie sprawę, że drzwi do najwyższej klasy rozgrywkowej są dla nich zamknięte na cztery spusty, a wokół rozciągnięto jeszcze drut kolczasty. Mimo to, poważnie podchodzą do każdych kolejnych zawodów, a nie wszystkim się to udaje…
Powiedzieć o rzeszowskiej Stali, że rozczarowuje, to jak nic nie powiedzieć. Wydaje się, że mizerny sportowy wynik jest wynikiem wielu przykrych spraw wewnętrznych, z którymi od jakiegoś czasu boryka się ten klub. Szkoda, bo Rzeszów to zasłużony ośrodek na żużlowej mapie Polski i ciężko wyobrazić sobie najczarniejszy scenariusz. Podopieczni Janusza Stachyry w ostatnich spotkaniach nie potrafili skompletować pełnego siedmioosobowego składu, psując nie tylko sportowe widowisko, ale też swój własny wizerunek. Widmo spadku zagląda Stali głęboko w oczy i teraz kluczową dla tego zespołu staje się potyczka z innym kandydatem do degradacji – Polonią Bydgoszcz (pół żartem, pół serio można rozważać czy ten pojedynek w ogóle dojdzie do skutku). Ktoś jednak z pierwszą ligą musi się pożegnać, a w obliczu ostatniego wyszarpanego przez Polonię remisu z Lokomotivem można skłaniać się ku opcji podkarpackiej.
Powoli zatem wszystko w Nice PLŻ się klaruje. Spośród ósemki pierwszoligowców możemy śmiało wyodrębnić zespoły bijące się o awans, jak również te które za wszelką cenę chcą uniknąć spadku. Reszta w spokoju może dokończyć sezon. To jednak dopiero połowa sezonu zasadniczego i jeszcze sporo do ugrania przez poszczególne zespoły. Warto walczyć do końca, bo jak mawiał trener Kazimierz Górski, ostatecznie „wygra ten, kto zdobędzie więcej punktów”.
Tekst znalazł się w programie zawodów #5: Tarnów – Łódź (18.06.2017)
fot. Mateusz Dzierwa