Duńczyk jest najlepszym zawodnikiem Nice 1 LŻ, choć przekonuje, że to liga nie dla niego. Dla Tarnowa zrobił wyjątek. – Byłem lojalny wobec klubu – mówi zawodnik Grupy Azoty Unii i już myśli o przyszłym sezonie.
W pierwszej lidze Kenneth Bjerre wykręcił najwyższą średnią biegopunktową 2,373. Sezon w Nice 1 LŻ to dla niego przygoda, której jednak nie zamierza powtarzać. – To nie to czego chciałem przed sezonem, ale pozostałem lojalny wobec klubu. Umówiliśmy się, że za rok wracamy do ekstraligi. Nie zamierzam zostawać na zapleczu przez kilka lat, nie chcę tu być, bo moje miejsce jest w najwyższej klasie rozgrywkowej. Potrafię dobrze punktować w ekstralidze, co pokazałem przez wiele poprzednich lat – zaznacza Bjerre.
Grupa Azoty Unia Tarnów jest bardzo blisko powrotu do żużlowej elity. Czy Duńczyk widzi siebie w tym klubie na kolejny rok? – W następnym roku chcę jeździć w Ekstralidze. Na ten moment mamy robotę do wykonania, musimy wprowadzić Tarnów do Ekstraligi i wtedy zobaczymy co dalej. Ja naprawdę jestem szczęśliwy, będąc w tym klubie przez trzy lata, więc mogę być i czwarty – twierdzi. – Mam nadzieję, że wrócimy do elity i zobaczymy, czy będę w Tarnowie w przyszłym sezonie – dodaje.
W niedzielę zespół Pawła Barana zremisował na wyjeździe z Orłem Łódź w pierwszym meczu półfinałowym. – Wiedzieliśmy, że nie będzie tak łatwo jak ostatnio. Zawsze w rundzie play – off jest trudniej, a Łódź jest mocną drużyną szczególnie u siebie. Powiedzieliśmy sobie przed meczem, że jeśli nie przegramy więcej niż sześcioma punktami będziemy zadowoleni. Osiągnęliśmy remis, więc jesteśmy bardzo zadowoleni. Za dwa tygodnie musimy tylko dokończyć dzieła – zapewnia Bjerre.
Kapitan tarnowian, obok Petera Ljunga był najlepszym zawodnikiem swojej ekipy, zdobywając na grząskiej i wymagającej nawierzchni 11 punktów. – Naprawdę było ciężko ścigać się na takim torze i jechać w kontakcie z kolegami, czy rywalami. Fanom najbardziej podoba się, kiedy jest dobra rywalizacja, ale mieliśmy takie a nie inne warunki. Było dobrze, kiedy po dobrym starcie byłeś z przodu, ale żużel nie zawsze jest łatwy. To drugi raz kiedy jestem w Łodzi. Wcześniej było nieco inaczej, choć lepiej niż dziś. Było sporo dziur na torze, decydował głównie pierwszy łuk i nie mogłeś ścigać się na sto procent. To bardzo ciężkie, kiedy nie wiesz jak zachowa się twój motocykl i czy nie uderzysz innego zawodnika. To wcale nie jest zabawa – zakończył duński żużlowiec.
fot. Mateusz Dzierwa