Koniec z treningami w starych, podartych i nieaktualnych wizerunkowo szatach. W tym roku kluby PGE Ekstraligi działają według nowych wytycznych. W relacjach z pierwszych kółek często (ale nie zawsze) żużlowcy przyodziani są w klubowe plastrony. To zmiana czysto wizerunkowa.
Jeszcze w ubiegłym roku zdarzało się, że poszczególni żużlowcy nie zdołali odebrać od zaprzyjaźnionych szwaczek nowego kewlaru, więc do treningów przystępowali właściwie w czym popadnie. Najczęściej były to wdzianka z zeszłego sezonu, w barwach poprzedniego klubu, albo nawet te niepierwszej jakości, wyciągnięte z garażowej szafy, wszak to przecież ciągle tylko trening.
Pierwsze w tym sezonie kółka kręci dzisiaj także @nickipedersenDK 💪🏻 pic.twitter.com/tES1SxoIi7
— Unia Tarnów ŻSSA (@UniaTarnowZSSA) March 13, 2018
W erze mediów społecznościowych takie praktyki już nie przejdą. Zdjęcia z torowych szaleństw obiegają cały żużlowy świat w kilka minut po ich wypuszczeniu do sieci, a portale sportowe korzystają z tych materiałów na potrzeby własnych treści. Wystarczy przypomnieć sobie Tomka Golloba po transferze do Grudziądza jeżdżącego w barwach Unibaxu, czy Artura Mroczkę szalejącego w Tarnowie w kewlarze Stali Gorzów. Wizerunek przede wszystkim. A chodzi tu przecież o ważnych dla tego sportu sponsorów, którzy chcieliby, aby ich pieniądze przynosiły efekt od samego początku. Stąd pomysł i jednocześnie wymóg, aby żużlowcy, którzy jeszcze nie odebrali swojej nowej klubowej skóry założyli plastron.
Jak zauważył jeden z moich znajomych to kolejny krok w kierunku profesjonalizmu, zupełnie jak w przypadku futbolu. Nikt nie wyobraża sobie, że Robert Lewandowski po transferze do Bayernu na treningu mógłby paradować w… stroju Borussii. Absurd.
fot. Unia Tarnów