Na drugą porcję emocji w PGE Ekstralidze nie czekamy zbyt długo. Już w piątek w Częstochowie forBet Włókniarz podejmie tarnowską Grupę Azoty Unię. Beniaminek wygrał inaugurację z Falubazem i teraz chce zaskoczyć ekipę Marka Cieślaka. – Na pewno nie jedziemy „odbębnić” tam piętnaście wyścigów – mówi trener Unii Paweł Baran.
W Częstochowie goście pojadą w identycznym zestawieniu jak w wygranej konfrontacji z zielonogórzanami. Zmiany ułożenia par nie były w ogóle brane pod uwagę. – Nie, ponieważ nie było takiej potrzeby. Były plany sparingowe, gdzie pewnie byśmy próbowali różnych ustawień, ale chłopaki pojechali w meczu i wyglądało to w miarę dobrze. W Częstochowie pojedziemy tak samo – komentuje szkoleniowiec tarnowian.
Podczas ostatniego meczu sporo mówiło się o niewykorzystaniu Wiktora Kułakowa, w miejsce słabiej dysponowanego Artura Mroczki. Czy w meczu na wyjeździe możemy spodziewać się występu Rosjanina? – Czasami ten ósmy zawodnik zakłóca. Wiem, że podczas meczu z Falubazem pojawiały się spekulacje i zarzuty czemu Wiktor Kułakow nie jedzie. Artur Mroczka pojechał i zrobił dwa ważne punkty, a ja nie wiem jak pojechałby w tym momencie Wiktor. Co jeśli przywiózłby dwa zera? Tego już się nie dowiemy oczywiście – przekonuje opiekun Unii. – Przed meczem w Częstochowie nie zakładam żadnego scenariusza, bo mecz meczowi nie równy. A podczas rywalizacji widać po zawodniku – co robi, jak mówi, czy on jest w stanie wykrzesać z siebie coś więcej. Będziemy reagowali na bieżąco – zapowiada.
Trener Grupy Azoty Unii jest świadomy możliwości swojego zespołu i chce przede wszystkim zdobywać punkty na swoim torze. Pod Jasną Górą zespół z małopolski będzie chciał jednak ugrać jak najwięcej. – W naszej sytuacji na wyjazd może i trochę się łatwiej jedzie. W piątek my możemy, a nie musimy. Na pewno nie jedziemy „odbębnić” tam piętnaście wyścigów tylko walczyć. Jesteśmy zmotywowani – dodaje Paweł Baran.
Ile zatem w tym sezonie może ugrać beniaminek PGE Ekstraligi? Paweł Baran wydaje się być ostrożny. – Nie kalkulujemy, bo nie możemy skupiać się na planie minimum. Chcemy wygrać wszystko u siebie, choć w tym roku może okazać się, że czternaście punktów to może być za mało, żeby się utrzymać – zaznacza.
Mimo tego, wygrana na inaugurację udowodniła, że tarnowianie mogą namieszać w tegorocznych rozgrywkach. Czy zwycięstwo na przekór nieprzychylnym opiniom dała satysfakcję? – Taka satysfakcja będzie jak się sezon skończy. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. U nas jest jeszcze przynajmniej sześć spotkań. Chciałbym cieszyć się tak z każdego jak w ostatnią niedzielę – kończy Paweł Baran.
fot. Janusz Tokarski