– Na kolejny bieg trochę pozmieniałem i nastawiałem się na start – powiedział nam Paweł Przedpełski po porażce ekipy Get Well Toruń w Tarnowie. Manager Jacek Frątczak długo szukał rozwiązań taktycznych i po trzech biegach Przedpełskiego zdecydował się na Chrisa Holdera, który przegrał jednak z Kułakowem.
Ostatecznie ekipa z Torunia doznała porażki z beniaminkiem PGE Ekstraligi 39:51. – Nikt z nas nie przyjechał tutaj na luzie – zapewniał wychowanek toruńskiego klubu. – Wiedzieliśmy, że zawodnicy z Tarnowa są silni na własnym torze, bardzo zresztą specyficznym. Ten tor jest ich atutem i byli dzisiaj lepsi – dodał.
Gościom ewidentnie brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia. Żużlowe tuzy, takie jak Jason Doyle, czy Niels Kristian Iversen przegrywały z zawodnikami tarnowskiej drugiej linii. – Do tego dziesiątego biegu trzymaliśmy się całkiem nieźle i brakowało tak naprawdę takiego jednego biegu na przełamanie. Taki jest żużel i ciężko było nam cokolwiek przewidzieć – stwierdził Przedpełski.
W poprzedniej kolejce, w meczu z BETARD Spartą na Motoarenie 22-latek radził sobie nieźle, zdobywając 10 punktów. W Tarnowie, w trzech pierwszych biegach zebrał już tylko 3 oczka i 2 bonusy. Czwartej szansy nie dostał. – Każdy z nas szukał tych ustawień. Ja pojechałem tylko trzy biegi i potem zostałem zmieniony, choć miałem pięć punktów z bonusami. Trochę się zdziwiłem, ale taka była decyzja. Żalu o to oczywiście nie mam, choć szkoda bo na ten kolejny bieg trochę pozmieniałem i nastawiałem się na niego – zdradził.
Czy przesunięcie na pozycję prowadzącego parę mogło mieć jakikolwiek wpływ na postawę Przedpełskiego? – Ciężko tak naprawdę powiedzieć. Z jakim numerem bym nie wystartował, to będę jechał. Jasne, że to ma znaczenie duże z jakim numerem startowym się jedzie, ale to już historia na dłuższą dyskusję. Ja pojadę z każdym numerem jaki dostanę od menagera – zakończył żużlowiec Get Well Toruń.