Powiedzieć, ze dla ekipy Get Well Toruń sezon się nie układa to tak, jakby oznajmić, że pożar Puszczy Białowieskiej jest ociepleniem wizerunku Lasów Państwowych. Absurd, aczkolwiek w obu przypadkach przyda się straż pożarna. Lasy ugasi, a w Toruniu wyleje hektolitry wody na niektóre głowy.
Zastanawiam się nad czym obecnie panuje Jacek Frątczak? Mam nadzieję, że kontroluje jeszcze choćby swoje konto bankowe, bo z drużyną z Torunia – delikatnie mówiąc – mu nie idzie. I nie jest to bynajmniej tylko jego wina, bo przecież Frątczak nie zmieni charakteru naburmuszonego w parku maszyn Iversena, a tym bardziej nie wsiądzie za nikogo na motocykl. Pewnie i tak skutek byłby jeszcze gorszy. Tak, czy inaczej nie zdziwi mnie informacja o kapitulacji. Choćby jeszcze dziś. Dzisiejsza noc managera z fajczącej się Motoareny może wyglądać mniej więcej tak:
Wracając do Iversena aż ciężko uwierzyć, że z kapitalnego żużlowca, który spędził w Gorzowie dobre 7 lat został wrak. Coś jednak jest w tym powiedzeniu, że Toruń jest wspaniałym miejscem do tworzenia żużlowych widowisk, ale niekoniecznie klubem, w którym chcesz być. Pewnie mógłby powiedzieć coś o tym Martin Vaculik. No, ale ludzie (np. Holta) tam wracają.
Nie wierzyłem w zwycięstwo torunian, ale też nie przewidywałem takiego mordobicia. Fogo Unia Leszno już nigdzie mnie nie zaskoczy, przejeżdżając po rywalu czołgiem. Tam nie ma słabych punktów, a jeśli nawet pojawi się na chwilę rysa na tym przepięknym biało-niebieskim szkle, Piotr Baron szybko aplikuje w to miejsce jakiś rewelacyjny środek na wypełnienie ubytków. Szok? Już nie taki straszny.