W dość atrakcyjnym meczu w Tarnowie GRUPA AZOTY Unia pokonała na własnym torze MRGARDEN GKM Grudziądz 49:41 i umocniła się w środkowej części tabeli PGE Ekstraligi. Okupujący ostatnią lokatę grudziądzanie już myślą o rewanżu i odrobieniu strat. – Myślę, że osiem punktów jesteśmy w stanie w Grudziądzu odrobić – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Robert Kempiński.
Szkoleniowiec MRGARDEN GKM-u Grudziądz przyczyny porażki szukał w postawie drugiej linii. – Artem pojechał bardzo dobrze, podobnie Przemysław Pawlicki, a przebłyski miał Krzysiek Buczkowski. A reszta… było widać – mówił. – Kompletnie zawiódł nas Kai Huckenbeck, próbowaliśmy też z Krystianem Pieszczkiem, ale przegrał swój strat. Jeżeli chodzi o juniorów, robimy co możemy z Robertem Kościechą, ale oni jeszcze muszą trochę popracować – stwierdził Robert Kempiński.
Najlepszym zawodnikiem w ekipie gości był powracający do wysokiej dyspozycji Artem Laguta. – Na początku było ciężko zdobywać punkty, bo tor jednak był inny niż wtedy, kiedy byłem tutaj ostatnio. Wtedy nieco szybciej można było jeździć po „szerokiej”. Szukałem dobrych ustawień, jeden motocykl, potem drugi, bo brakowało mi dobrego wyjścia ze startu. Dopiero w 13. biegu udało się dobrze wystartować – relacjonował lider GKM-u. – Mam kilka rzeczy, które podpatruję w Formule 1, ale to już pozostaje moją tajemnicą – przyznał z uśmiechem.
Po ostatniej porażce z BETARD Spartą Wrocław trener GRUPY AZOTY Unii Tarnów był w wyraźnie lepszym nastroju. W kontekście rewanżu Paweł Baran mówił wprost: – Do Grudziądza pojedziemy wygrać, a nie walczyć o bonus. Opiekun tarnowian zaznaczył jednak, że grudziądzanie to bardzo trudny przeciwnik. – Mówiło się, że to będzie łatwy mecz, ale ja zawsze powtarzam, że w PGE Ekstralidze nie ma łatwych spotkań. Stanęliśmy dzisiaj na wysokości zadania – przekonywał.
Dużą rolę w wygranej Unii miał po raz kolejny Duńczyk Nicki Pedersen, co docenił także szkoleniowiec beniaminka. – Chciałem podziękować Nickiemu Pedersenowi, że był dzisiaj z nami. Bez niego nie dalibyśmy rady i nie ma się co oszukiwać. Temat był prosty: „jeśli czujesz się na siłach i lekarz pozwoli to przyjedź do Tarnowa, w innym wypadku to tylko sport i czasem nie warto ryzykować’”. Nicki podjął decyzję według siebie słuszną i to było widać – powiedział. Kolejny słaby wynik zanotował natomiast inny z Duńczyków, Peter Kildemand. Paweł Baran nie chciał jednak odstawiać żużlowca od samego początku. – Jeśli chodzi o Kildemanda to ciężko zmieniać zawodnika już po pierwszym biegu i nie dać mu szansy choćby na zrobienie korekty w sprzęcie. Podjąłem ryzyko, ale też nie przegraliśmy tego biegu. Co więcej, miałem po nim więcej materiału do przemyśleń – oznajmił.
Innym z bohaterów tarnowskiej drużyny był jej wychowanek Jakub Jamróg, który w jednym ze swoich biegów punktował na zdefektowanym sprzęcie. – Cieszymy się z tego zwycięstwa i cieszymy się, że mamy wsparcie GRUPY AZOTY. Nie cieszę się, że rozleciał mi się silnik, bo to nic dobrego i miałem obawy co do tego drugiego, ale i ten okazał się dobry. Gdybym przyjechał czwarty i stracił silnik to byłaby masakra, a tak to przynajmniej zdobyłem ten punkcik – relacjonował sytuację z 5. wyścigu.
fot. Sebastian Maciejko