Po 12. biegu, kiedy goście z Leszna prowadzili różnicą ośmiu punktów mało kto przypuszczał, że GRUPA AZOTY Unia Tarnów batalię z murowanym faworytem może jeszcze wygrać. Trzy potężne ciosy sprawiły jednak, że o sensacji z PGE Ekstralidze mówi dziś cała żużlowa Polska. – Przed biegami nominowanymi musieliśmy być świadomi jak wygląda nasze położenie – relacjonował na gorąco trener tarnowian Paweł Baran.
To była kosmiczna końcówka w wykonaniu gospodarzy, którzy wygrali ostatecznie z FOGO Unią Leszno 47:43. Dwa z trzech podwójnych zwycięstw biegowych, dających gospodarzom upragnione dwa punkty były autorstwem duńskiego duetu Nicki Pedersen – Kenneth Bjerre. – Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, bo jechaliśmy z świetną drużyną. To było niesamowite, potrafiliśmy się im postawić. Wszyscy mogą być zadowoleni, ja, klub, czy przede wszystkim kibice – powiedział po spotkaniu Nicki Pedersen. – Bardzo dobrze współpracuje mi się z Kennethem. Od początku sezonu wiedzieliśmy jakie mamy zadanie i w ostatnim biegu tutaj tylko raz nie wygraliśmy podwójnie – oznajmił, przypominając jednocześnie, że tylko w starciu z MRGARDEN GKM-em Grudziądz duńska para straciła punkty w 15. biegu w Tarnowie. Wtedy padł remis 3:3.
Zadowolenia nie krył także opiekun beniaminka PGE Ekstraligi. Co było kluczem do zwycięstwa? – Na przedmeczowej odprawie powiedziałem moim zawodnikom jedno: bez stresu! I tak na nas dzisiaj nikt nie stawiał, wszyscy przepowiadali naszą porażkę. Podeszliśmy więc do dzisiejszego spotkania tak jak do tego w Lesznie. Chcieliśmy bawić się żużlem i samą jazdą – powiedział Paweł Baran. – Przed biegami nominowanymi musieliśmy być świadomi jak wygląda nasze położenie. Kiedy mecz jest na styku, to każdy punkt jest na wagę złota. Teraz już przygotowujemy się do następnych zawodów, a dziś moja drużyna udowodniła, że tanio skóry nie sprzedamy i do końca będziemy walczyć o PGE Ekstraligę – dodał.
Dla ekipy Piotra Barona to pierwsza porażka w obecnym sezonie. Mało kto przypuszczał, że przyjdzie ona właśnie na torze beniaminka. – Mecz był bardzo trudny. Nie wszystko nam tu pasowało tak jak powinno. Staraliśmy się, ale musiał kiedyś przyjść taki mecz, w którym to my będziemy musieli przegrać – stwierdził szkoleniowiec FOGO Unii Leszno. – Tarnów jechał niezwykle zdeterminowany, bo cel tej drużyny jest jasny: utrzymanie. Jechali bardzo dobrze, trzymali gaz i nie popełniali błędów. Trzeba im pogratulować.
Żaden z zawodników gości nie osiągnął dwucyfrowego wyniku, choć jak zaznaczył Piotr Pawlicki wszyscy mogli liczyć na pomoc wychowanka tarnowskiego klubu Janusza Kołodzieja. – Janusz oczywiście jeździł tutaj wiele lat i starał się nam pomagać, ale każdy z nas ma jakiś swój własny styl i własne ustawienia. Jego uwagi na pewno były pomocne, ale w pewnym momencie zabrakło nam prędkości i dobrych startów. Gospodarze byli świetnie spasowani na starcie i w końcówce wygrali mecz – mówił jeden z liderów lidera PGE Ekstraligi.
fot. Mateusz Dzierwa