Ciemne okulary, charakterystyczna, zaczesana do góry fryzura i nieszablonowe wypowiedzi podczas wejść na żywo, czyli prezes rybnickiego ROW-u dokładnie taki, jakiego wszyscy znamy. Po przegranym z zespołem Speed Car Motor Lublin dwumeczu o awans do PGE Ekstraligi sternik klubu z Rybnika nie starał się być dyplomatą i mówił wprost: – czekają nas ciężkie rozmowy.
Finałowy dwumecz na ekstraligowym zapleczu był jednym z najlepszych widowisk tego sezonu żużlowego, a sam awans do elity rozstrzygnął się dopiero w 15. biegu lubelskiego rewanżu. Mecz cieszył się sporą widownią – raz, że stadion przy Alejach Zygmuntowskich był w niedzielę wypełniony po same brzegi, dwa, że finał transmitowały dwie telewizje Polsat (w tym także otwarty Polsat Super) i Eleven Sports. Nawet pokusiliśmy się o małą, internetową sondę, która ze stacji cieszy się większym uznaniem.
Tak, czy inaczej na jednym i drugim kanale – oprócz rzecz jasna samych żużlowców – prym wiódł prezes ROW-u Rybnik Krzysztof Mrozek. – Mam na to wy***ane – rzucił jeszcze przed spotkaniem, prezentując Anicie Mazur (Eleven Sports) hasło bojowe rybnickiej drużyny. Wtedy jeszcze wywalczona przed tygodniem przewaga czternastu punktów wydawała się nie do odrobienia przez zespół z Lublina. No właśnie – wydawało się…
Już po czterech biegach gospodarze odrobili osiem punktów straty i z perspektywy rybnickich kibiców optymistycznych wieści brakowało. W biegu juniorskim stracili Przemysława Gierę, który wedle relacji komentatorów złamał nogę i udał się do szpitala, a Speed Car Motor wyprowadzał kolejne ciosy. Pojawiły się także kontrowersje, jak wtedy gdy sędzia zawodów Michał Sasień przerwał bieg ze względu na ruszającego się pod taśmą Roberta Lamberta, choć Anglik przegrał wyjście spod taśmy, a na prowadzeniu był zawodnik gości Kacper Woryna. Prezes Mrozek znów nie owijał w bawełnę. – Proszę nam nie przeszkadzać. Lambert się sam ukarał i wyścig powinien być dalej puszczony. Chyba, że ja nie rozumiem żużla – komentował na gorąco.
Ostatecznie mecz zakończył się fatalnie dla gości z Rybnika, którzy przegrali w Lublinie 37:53 i marzenia o powrocie do PGE Ekstraligi muszą odłożyć przynajmniej do barażowego starcia z Falubazem Zielona Góra. Wcześniej jednak zawodników ROW-u czeka trudna i męska rozmowa ze swoim szefem. – Nie można mówić, że nic się nie stało, bo stało się. Przegraliśmy tu awans, którego nie powinniśmy przegrać. Przepraszam kibiców, bo wszyscy zawiedliśmy – mówił po meczu Krzysztof Mrozek. – Moja drużyna pojechała najgorszy mecz w sezonie. Chłopcy z Lublina wypunktowali nas jak małe dzieci. Na pewno będą ciężkie rozmowy, ja nie lubię takiego „pipczenia” na temat przełożeń. Czasami mam takie wrażenie, że są zawodnicy, którzy wypruwają sobie żyły, żeby wygrać, ale jest też grupa takich, którzy myślą, że lepiej robić pewne punkty w pierwszej lidze, niż zdobyć 5-6 w ekstralidze. Ja sam jako prezes także gotów jestem na krytykę. Oszołomów w Rybniku nie brakuje, wysyłają na mnie donosy do prokuratury, ja z tym żyję od 6 lat. Ale niech ktoś coś konstruktywnego zaproponuje – zakończył podłamany na antenie Eleven Sports.
slajd: Eleven Sports