W Tarnowie nie chcą spieszyć się z awansem do PGE Ekstraligi, ale nie oznacza to, że zespół prowadzony przez Tomasza Proszowskiego ma zamiar odpuszczać swoim rywalom. – Nie zaprosimy kibiców na stadion po to, żeby w założeniu przegrać mecz – przekonuje menager Unii Tarnów.
– Sporo mówi się o tym, że będziecie jechać sezon bez presji na wynik i bez parcia na awans. Bierze pan pod uwagę możliwość odpuszczania spotkań, żeby uniknąć finału lub awansu?
– Jest trochę za wcześnie, żeby o tym mówić. Natomiast, ciężko jest dopuścić do takiej sytuacji, w której powiem zawodnikom, żeby odpuszczali. Pamiętajmy, że ligę można wygrać, ale nie znaczy to, że w kolejnym sezonie startuje się w wyższej klasie rozgrywkowej. Są różnego rodzaju wymogi związane z infrastrukturą, jak i odpowiednie zabezpieczenie finansowe. Takie sytuacje zdarzają się w wielu dyscyplinach sportu w kraju, jak i na świecie.
– Czyli kibice w Tarnowie mogą ze spokojem przyjść na mecz i liczyć na pełne zaangażowanie drużyny i sportowe emocje?
– Oczywiście, że będą emocje sportowe. Nie zaprosimy kibiców na stadion po to, żeby w założeniu przegrać mecz. Sport polega na tym, żeby wygrywać. Mamy dobry skład i zawodników gwarantujących odpowiedni poziom sportowy. Wierzymy, że tarnowski tor będzie w dalszym ciągu naszym sporym atutem, co pozwoli nam zbierać bardzo ważne punkty bonusowe. Na koniec sezonu zasadniczego zobaczymy co nam to da. Nice 1. LŻ będzie w tym roku bardzo wyrównana.
– Wyrównana i nieprzewidywalna…
– To też. Na to wpływ mają choćby kontuzje, ale nie tylko. W pierwszej lidze mecze w niedzielę ze względu na TV są rozgrywane o bardzo wczesnej porze i czasami może być problem z logistyką. Szczególnie jeśli w soboty są rozgrywane różnego rodzaju eliminacje do Grand Prix, SEC lub inne imprezy FIM i FIM Europe. Są one rozgrywane na drugim końcu Europy, więc pozostaje tylko połączenie lotnicze, a nie zawsze można o wczesnej porze dostać się do Polski, by następnie jeszcze samochodem dojechać na stadion. To wszystko może mieć wpływ na formę zawodników, czasem może się też zdarzyć, że jeden z liderów nie zdąży dojechać na zawody. Dużo może się wydarzyć. Tym bardziej, że pogoda i pora rozgrywania meczu ma duży wpływ na przygotowanie nawierzchni do zawodów. Zupełnie inaczej jest, gdy mecz startuje o 14:30, a inaczej po 20:00.
– Na którego zawodnika liczy pan najbardziej?
– Żużel jest tak nieprzewidywalnym sportem, że nie mogę wskazać na kogo liczę najbardziej. Chciałbym, żeby cała drużyna stanęła na wysokości zadania.
– Sporo mówi się o waszej formacji juniorskiej. I w zasadzie są to same dobre rzeczy, głównie za sprawą Mateusza Cierniaka. Zawojują ligę?
– Życzę sobie, żeby na naszych młodych zawodników nie była wywierana jakakolwiek presja. Chłopaki mają za sobą już jakieś starty, ale zupełnie czym innym jest start w lidze, a co innego w zawodach juniorskich. Dla Mateusza i Dawida ligowy debiut przed własną tarnowską publicznością będzie na pewno dużym przeżyciem. My nie nakładamy na nich presji, że mają być najlepsi spośród juniorów w lidze. Spokojnie, krok po kroku niech zbierają doświadczenie i budują swoją formę. Będziemy się cieszyć z każdego ich punktu.
– Spotkałem się z różnymi opiniami na temat waszego sportowego potencjału. Widziałem zestawienia, w których Unię widzi się w finale Nice 1. LŻ, ale też takie gdzie jesteście w jej ogonie. Przywiązuje pan wagę do takich typowań?
– Nie przywiązuję do tego żadnej wagi. Eksperci i komentatorzy muszą coś powiedzieć, skoro ich o to pytają. Patrząc na składy drużyn pierwszoligowych ciężko jest przewidzieć układ tabeli. Być może na papierze faworytem jest ROW Rybnik, ale czy zdecydowanym?
– Na pierwszoligowym froncie zobaczymy siedem zespołów. Jak do tego podchodzą sami zawodnicy?
– Dla zawodników to na pewno mniejszy zarobek. Nie oszukujmy się. Dla zespołu, który nie wejdzie do pierwszej czwórki to jest raptem dwanaście spotkań. To naprawdę bardzo mało. Dla trzech drużyn sezon skończy się na początku sierpnia.
– Nie szkoda wam Stali Rzeszów?
– Bardzo, oczywiście bardzo nam szkoda. Moim zdaniem stosunki między naszymi klubami zawsze były dobre, poprawne. Byliśmy w tym roku umówieni zresztą na sparingi, a dla kibiców derby zawsze są czymś wyjątkowym. Mam nadzieję, że szybko wrócą do żużlowej stawki. Tak, na koniec zapraszam wszystkich fanów czarnego sportu na tarnowski tor żużlowy, aby dalej wspierać drużynę „jaskółek” tak, jak nas wspiera od wielu lat główny sponsor Grupa Azoty.
fot. Sebastian Maciejko