Speedway Grand Prix na PGE Narodowym znów udowodniło, że jest najpiękniejszą imprezą żużlową na świecie. Dziesiątki tysięcy kibiców, najlepsi rajderzy świata i fantastyczna atmosfera – czego chcieć więcej? Ano wyników! Dobry rezultat zapewnił Patryk Dudek, jednak po zawodach wiele pochwał adresowano w kierunku Bartosza Smektały. Sam młodzieżowiec Fogo Unii skromnie przyznał, że ściganie w Warszawie było lekcją, na którą liczył.
Niewątpliwie jednym z bohaterów wieczoru był Bartosz Smektała. Dzika karta z nazwy pasowała do jej właściciela, który na PGE Narodowym wszedł do półfinału. Sam zainteresowany był szczęśliwy i jak zwykle skromny – Taki wynik przed zawodami brałbym w ciemno. Nie myślałem o tym, co mogę osiągnąć. Koncentrowałem się na tym, by wjechać do półfinału. Chciałem awansować i udało się. Przed wyborem pól startowych wiedziałem, że muszę brać pole wewnętrzne. Zostało tylko pole A, więc je wziąłem. Gdybym podczas biegu nie popełnił błędu, wyszłoby pewnie lepiej, ale jestem zadowolony. W półfinale jedzie się po to, by wejść do finału, ale nie można mieć wszystkiego. Wracam z uśmiechem na twarzy. Dla mnie to była lekcja speedwaya, której potrzebowałem i bardzo się cieszę, że dostałem taką szansę – opowiadał Smektała.
Jak dobrze wiemy, tory jednodniowe rządzą się swoimi prawami. Nawierzchnia przygotowana w Warszawie nie zawiodła i przyniosła wiele emocji – Jak na tor jednodniowy wszystko wyszło dobrze. Było dużo biegów z mijankami, potem zrobiła się koleina przy krawężniku, ale to jest normalne. Ja na tak dobrym torze w Warszawie jeszcze nie jechałem – mówił junior Fogo Unii Leszno.
Narodowy to jednak nie tylko tor. To przede wszystkim jeden wielki kocioł, podgrzewany do czerwoności przez fanów czarnego sportu. – Bardzo fajnie jest, gdy kilkadziesiąt tysięcy gardeł krzyczy Twoje nazwisko. Sęk w tym, żeby to nie rozproszyło. Kibice ich wsparcie są potrzebni, ale trzeba utrzymywać koncentrację. Na początku było ciężko, bałem się, że gdy wyjadę na prezentację będę lekko rozproszony, ale poradziłem sobie. Jak masz założony kask to coś tam słychać, ale jesteś tak skoncentrowany na swoim zadaniu, że starasz się po prostu nie myśleć. Kibice niosą, ale ważne jest to, by zawodnicy cieszyli się z kibicami po zawodach, gdy można się rozluźnić, a wtedy gdy jest praca, trzeba pracować – zakończył mistrz świata juniorów.
fot. Kamil Woldański