– Pracuję w Unii Tarnów już 18 lat i wiem, że dopóki nie zobaczę wbitej łopaty to w remont stadionu nie uwierzę – tak o planach rozbudowy Stadionu Miejskiego w Tarnowie mówił przed sezonem prezes ŻSSA Łukasz Sady. Zapowiadana już wielokrotnie realizacja wielkiego planu stworzenia od podstaw, przebudowy, czy choćby minimalnej modernizacji obecnego „Jaskółczego Gniazda” przeciąga się w nieskończoność, a sam temat stał się czymś w rodzaju inwestycyjnej groteski. Czas to zmienić. Panie Prezydencie, zbudujmy wreszcie ten stadion.
Swój apel kieruję w stronę magistratu z prostego względu – tylko Pan Prezydent naszego pięknego miasta może w tej kwestii postawić kropkę nad „i”, choć jasnym jest, że w przedmiotowej sprawie nie zaczęto pisać czegokolwiek. Ba, nie wzięto nawet długopisu do ręki, a przecież o remoncie, czy budowie nowego stadionu dla Tarnowa mówi się już dobrych kilka lat. „Mówi się” jest tutaj idealnym odzwierciedleniem stanu rzeczy, lecz w wielu kibicach, działaczach, czy po prostu ludzi mających dobro tarnowskiego sportu na sercu tli się nadzieja na szczęśliwe zakończenie stadionowych perypetii. Jeszcze. A sprawa jest do wygrania dla każdej ze stron.
Wiadomym jest nie od dziś, że Unia Tarnów ma olbrzymi problem. Wśród wielu innych zmartwień, to z własnym domem jest największe, bo po prostu blokuje rozwój dyscypliny, a co najważniejsze – tamuje drogę do potencjalnych sukcesów. A to przecież o nie w sporcie chodzi. Brak stadionu oznaczać może brak możliwości rywalizacji o najwyższe cele, co samo w sobie jest sprzeczne z ideą sportu. Władze najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce nieustannie starają się podnosić poziom rywalizacji, a przy tym rozbudowywać potencjał marketingowy PGE Ekstraligi. Także poprzez nowoczesną infrastrukturę, która wydaje się, że w żużlu nie jest przecież aż tak potrzebna, a niektóre wymagania wręcz wyjęte z kapelusza. Trzeba jednak zrozumieć, że (coraz bardziej) hojni reklamodawcy w obecnych realiach sportowych, a także medialnych mają olbrzymi wybór gdzie ulokować swoje pieniądze, aby te pracowały na ich markę. Na marketingowym rynku sportowym jest coraz więcej pięknych stadionów piłkarskich, czy nowoczesnych hal. Nie ma się więc co dziwić, że i PGE Ekstraliga celuje w konkurencyjną infrastrukturę i obserwuje ośrodki, które w tym obszarze zostały gdzieś w PRL-u. Z tego też względu nie należy porównywać stadionów w Polsce z żużlowymi obiektami we Francji, czy Niemczech, gdzie żużel często traktowany jest jak piknik rodzinny z warkotem motocykla w tle. Nie ta liga.
Żużlowy stadion dla Tarnowa nie jest potrzebny jedynie miejscowej Unii ŻSSA, czy kibicom, choć wiadomo, że jest to cel sam w sobie, by zapewnić jednym komfort pracy, a drugim i przyzwoite warunki do przeżywania sportowych emocji. Jasne. Stadion jest jednak potrzebny także samemu miastu, które dzięki takim właśnie inwestycjom nie zostaje z tyłu w stosunku do podobnych sobie. Dziś areny sportowe są jedną z wizytówek, miejskich atrakcji, czy sposobem na dodatkowy przychód. Oczywiście, trzeba pamiętać o proporcjach. Nie należy bowiem sądzić, że potencjalne nowe „Jaskółcze Gniazdo” będzie tętniło życiem i rozrywką niczym krakowska Tauron Arena, w której praktycznie tydzień w tydzień coś się dzieje, a i na frekwencję nie można narzekać (nawet nie tak dawny pokaz sztucznych dinozaurów cieszył się tam sporym zainteresowaniem). A jednak dożyliśmy czasów, gdzie powiedzenie „pokaż mi swój stadion, a powiem ci jak nowoczesnym i dobrze zarządzanym miastem jesteś” wcale nie jest kuriozalne. Władze miejskie powołane są przecież do dbania o swoje podwórko w wielu aspektach, stopniując oczywiście ich wagę i znaczenie dla ogółu społeczności. Kultura, sport i marketing też do nich należą, a tak się składa, że Tarnów w całej Polsce nie słynie z żadnego bieguna ciepła, a właśnie żużlowej Unii. Lepszego marketingu to miasto na ten moment po prostu nie ma. Potrafię zrozumieć postawę magistratu i powody przeciągającego się w nieskończoność tematu stadionu. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi. Budżet nie jest z gumy i roztropny zarządca musi mieć to na uwadze. Dla zwykłego obywatela oczywistym wydaje się, że kulejąca służba zdrowia zawsze powinna być przed rozrywką, jaką jest sport, z drugiej strony można wysnuć założenie, że inwestycja w sport może w przyszłości przyczynić się do zdrowszego społeczeństwa. I tak dalej, aż dojdziemy do wniosku, że na każdy argument znajdziemy kontrargument. A stadionu ciągle brak mimo, że przesłanek (także tych pozasportowych) za jego budową nie brakuje.
Co dalej? Pod koniec lipca pojawiła się informacja o tym, że przetarg na remont Stadionu Miejskiego zostanie ogłoszony najwcześniej w połowie roku 2020, a obecnie trwają prace nad nowym projektem. Ten ma być oddany do weryfikacji i konsultacji w listopadzie tego roku, ale mam dziwne wrażenie, że terminy w tej sprawie lubią się „przestawiać” w kalendarzu. Jeśli znów cała koncepcja runie, może pociągnąć za sobą stagnację żużlowej spółki i tarnowskiego żużla w ogóle. Tego nie życzę nikomu i wierzę, że Pan Prezydent i cały Urząd Miasta Tarnowa tym razem spełnią oczekiwania mieszkańców i kibiców czarnego sportu. Trzymamy kciuki.
fot. Mateusz Dzierwa