– Ostatnie kilka lat były dla mnie naprawdę ciężkie. To się skończyło i teraz mogę znów koncentrować się na żużlu – mówi z zadowoleniem Chris Holder, który już w dwóch pierwszych meczach eWinner 1. LŻ zdobył 25 punktów i 2 bonusy. Dla Australijczyka jazda na zapleczu PGE Ekstraligi jest pewnego rodzaju żużlowym katharsis, czego zresztą sam nie ukrywa.
Starszy z braci Holderów ma za sobą całkiem dobry początek sezonu. Chris Holder: odrodzenie? – To dopiero dwa spotkania, ale ostatnie kilka lat były dla mnie naprawdę ciężkie. To się skończyło i teraz mogę znów koncentrować się na żużlu. Tak, początek jest dla mnie całkiem dobry, korzystam z nowych silników i jestem skupiony na ściganiu się, a nie innych pobocznych sprawach. To naprawdę spora zmiana dla mnie, cieszę się tym. Zrobiłem krok w tył, jestem w pierwszej lidze, gdzie przecież też są dobrzy zawodnicy. Jedziemy dalej i się tym cieszymy – przekonuje z uśmiechem Australijczyk.
W niedzielę eWinner Apator Toruń bez problemów poradził sobie w Tarnowie z Unią (57:33), a Holder był niemal bezbłędny. – Chcemy wygrać jak najwięcej spotkań, bo nie wiadomo jak ten sezon będzie wyglądał – zaznacza. – Tym bardziej cieszymy się z wygranej w Tarnowie. Wszyscy jesteśmy zadowoleni, bo to był dobry dzień dla nas wszystkich i cóż, chcemy więcej – dodaje, przypominając jednocześnie, że cel dla torunian jest jasno określony. – Każdy zdobyty punkt, każda wygrana, czy nawet remis przybliża nas do tego, żeby klub wskoczył ten poziom wyżej. Trzeba pamiętać, że mamy mnóstwo spotkań do końca, ale początek jest naprawdę dla nas dobry.
W tym roku niektórzy zawodnicy z niższych lig wykorzystywani są także w tych wyższych. Bracia Holderowie występują także w PGE Ekstralidze i to z niezłym skutkiem i korzyścią dla nich samych. – Absolutnie nie czuję się zmęczony. Jeździłem już na raz w wielu ligach, Grand Prix, czy innych turniejach indywidualnych. To bardzo ważne i dobre dla nas, że możemy się ścigać podwójnie w Polsce, to daje nam zajęcie, a wiadomo, że jazda w meczu to coś znacznie więcej niż trening – przypomina żużlowiec.
We wspomnianym meczu w Tarnowie na tamtejszym owalu po raz pierwszy startował Jack Holder, który jednak nie potrzebował wielu porad od starszego brata. – Jackie doskonale wie co ma robić. W Tarnowie jeździłem już kilka razy i lubię ten tor. To trudny tor, żeby być szybkim, musisz mieć prędkość, a gospodarze potrafią tutaj jeździć. Skupiliśmy się na dobrych startach i pomaganiu sobie nawzajem. Dorastaliśmy z Jackiem, więc naturalnym jest, że pomagamy sobie na torze, szczególnie na wejściu w pierwszy łuk. Dobrze nam się jeździ. Podobnie było też chociażby z Darcy’m Wardem – wspomina starszy z żużlowych braci.
Lider ekipy Tomasza Bajerskiego jest w Polsce z dala od swojej rodziny, jednak jak sam mówi ma tutaj robotę do wykonania. – Zdecydowanie to jest trudny okres. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedzieliśmy w ogóle co się stanie. Musieliśmy przyjechać do Polski i zostać tutaj bez możliwości powrotu. Mam syna, z którym nie mogę się widywać i to trudne, ale to moja praca i on to rozumie. Mam jednak nadzieję, że sytuacja będzie stawała się coraz lepsza i wszystko wróci do normalności – kończy Chris Holder.
fot. Janusz Tokarski