W profesjonalnym sporcie już od wielu lat korzysta się z usług psychologów. Nieustannie generowana presja na wynik, oczekiwania kibiców, czy wreszcie chęć utrzymania się na wzburzonej konkurencją powierzchni powodują, że spora część zawodników potrzebuje wsparcia właśnie specjalistów z tej branży.
– Muszę nad tym pracować, bo to jest moja pięta achillesowa. Na tym etapie, na którym jestem staram się nie zwalać winy na sprzęt, tylko szukać błędów w swojej jeździe i głowie. Jeśli wyeliminuję te błędy to będzie dużo lepiej i wszystko zmieni się o 180 stopni – tak o swoim przypadku problemów z presją opowiada w #LSDExtra zawodnik 7R Stolaro Stali Rzeszów, Patryk Rolnicki. Dla wychowanka Unii Tarnów, pierwszy sezon w gronie seniorów był poniżej jego własnych oczekiwań i oczekiwań kibiców rzeszowskiej drużyny, której w sezonie 2020 był przecież kapitanem.
Rolnicki, podobnie jak wielu innych żużlowców korzysta od jakiegoś czasu z pomocy psychologa, co w niedalekiej perspektywie ma przynieść wymierne (w punktach) efekty. Jak sam mówi, w jego przypadku nie chodzi tylko o stres związany z poszczególnymi stratami, a przede wszystkim o presję, którą generuje na sobie on sam. Po nieudanym występie wymagania rosną, a błędne koło się zamyka i ciężko jest wrócić do spokojnego skumulowania koncentracji na wyniku, z jednoczesnym odseparowaniem niepotrzebnego i zgubnego ciśnienia. – O stres też tutaj chodzi, ale przede wszystkim o presję. I to też nie chodzi o presję ze strony kibiców, działaczy, czy kogokolwiek wokół mnie, tylko o presję, którą wywieram sam na sobie. Być może za dużo sobie narzucam, może za bardzo chcę i po prostu wtedy nie wychodzi – tłumaczy.
Nie należy zapominać też o aspekcie finansowym. Speedway to dla uprawiających go zawodowo ludzi chleb, a osiągane wyniki i zdobyte punkty decydują – pisząc prosto – ile tego chleba uda się zjeść. Sytuacji nie poprawia szalejąca od ponad roku pandemia koronawirusa, która utrudnia przygotowania do sezonu. Zawodnicy jakoś muszą sobie radzić. – Z siłowniami nie ma problemu, bo jeśli mam zaświadczenie z klubu, że jestem czynnym sportowcem i z tego żyję, to nie ma problemu, żeby wejść na siłownię. To jest ten plus. Na basen też lubię chodzić, czy skorzystać z regeneracji w saunie, ale to wszystko jest pozamykane i jest to jakiś tam problem, ale korzystam z bardzo modnego ostatnio morsowania, więc jakoś daję radę – mówi Rolnicki.
Po trudnym sezonie Rolnicki znalazł miejsce w tegorocznym składzie rzeszowskiej 7R Stolaro Stali, choć trzeba przyznać, że pomogła mu w tym także żużlowa centrala. Mowa oczywiście o wprowadzonym obowiązku posiadania w składzie zawodnika U-24. – Jeśli chodzi o mnie, to ten przepis trochę mi ułatwił robotę, ale to też nie jest tak, że ktoś dał mi coś za darmo. A czy przepis powinien być tylko dla Polaków? To już trudno mi oceniać. Kluby sobie same wybierają, czy na tej pozycji wolą mieć Polaka, czy obcokrajowca. Fakt faktem, że jeśli chcemy pomagać młodym zawodnikom w wejściu w wiek seniora to jednak bardziej powinniśmy stawiać na chłopaków z Polski.
Całość rozmowy z Patrykiem Rolnickim:
fot. Jakub Malec