Ruszyła druga edycja batalii o miano najlepszego wirtualnego managera PGE Ekstraligi. Co prawda, pierwszą kolejkę udało się rozegrać tylko w połowie, ale i to pozwala dziś wyciągnąć jakieś pierwsze wnioski. Wiemy na przykład, że wybór do składu Maxa Fricke (MARWIS.PL FALUBAZ Zielona Góra), zważywszy na jego stosunkowo niski KSM to mógł być strzał w dziesiątkę. Byli też tacy, którzy zawiedli.
Tegoroczna rywalizacja w Eliga Manager jest nieco bardziej rozbudowana. Oprócz mechanicznego wybierania składu, który będzie mieścił się w ustalonym na poziomie 41 punktów KSM, warto zastanowić się nad wyborem kapitana zespołu, którego punkty bonusowe doliczają się do wyniku drużyny podwójnie. W pierwszej rundzie w moim zespole o niezmienionej nazwie rafalmartuszeskicom postawiłem – oczywiście błędnie – na Bartosza Zmarzlika, który łącznie bonusów w Lesznie przywiózł okrągłe zero. Gorzowski mistrz świata ma jednak inne, dużo poważniejsze walory, bo w meczu FOGO UNIA Leszno – MOJE BERMUDY Stal Gorzów (42:48) wywalczył aż 14 punktów i od razu stał się liderem zmontowanej przeze mnie ekipy. Zmarzlik ma jednak bardzo wysoki KSM 9.89, lecz odpowiedni poziom sportowy i gwarancja punktów musi po prostu kosztować. Wśród pewniaków, którzy także nie zawiedli swoich menedżerów są Jason Doyle (14+1 pkt.), Emil Sayfutdinov (12+2), czy Patryk Dudek (13+2). Z budowane wokół tych zawodników zespoły powinny sobie nieźle radzić w całej rozgrywce.
Najważniejsze, jak mawia pewien znany komentator piłkarski, są jednak detale. A te stanowią zawodnicy drugiej linii i juniorzy, czyli ci z realnie niską wartością KSM, a skutecznie punktujący. W rozegranych dwóch spotkaniach do puli „trafionych wyborów” na pewno zalicza się wspomniany na wstępie Max Fricke (13+1), ale też Chris Holder (10) i Paweł Przedpełski (11+1). Wśród juniorów (a ci mogą być języczkiem u wagi) błysnęli Krzysztof Lewandowski (EWINNER APATOR Toruń, 4+1), czy Kamil Nowacki (MOJE BERMUDY STAL Gorzów, 5+1). Jeśli obaj potwierdzą formę w kolejnych spotkaniach PGE Ekstraligi, można będzie uznać ich za bardzo udane angaże w grze, a ich KSM, w kontekście przyszłego okna transferowego, najpewniej mocno wystrzeli w górę.
Byli też tacy, którzy raczej zawiedli. Nie będę się tu specjalnie pastwił nad formą niektórych zawodników, gdyż sam uważam, że po jednym meczu nie ma co ferować wyroków (w końcu to przecież jeszcze ciągle dostrajanie sprzętu, a pogoda na treningu mogła być inna 😉 ). Na pewno większy potencjał punktowy niż to, co udało się dowieźć do mety mają Janusz Kołodziej, Robert Lambert, Matej Zagar, czy Piotr Pawlicki. Kolejne mecze będą weryfikatorem ich dyspozycji u progu sezonu i być może zmuszą menedżerów do podjęcia decyzji o ich wytransferowaniu. Inni z kolei będą zacierać ręce na ich słabnący KSM. Oj, piękna jest ta gra.
fot. Marcin Karczewski