Jesteśmy już jakiś czas po okresie transferowym. Tym formalnym i nieformalnym, który rozgrywał się mniej więcej od lata, co przecież dla nikogo specjalnym zaskoczeniem nie jest. A jak to o tej porze roku bywa, żużlowi dziennikarze zalewają nas przewidywaniami, oczekiwaniami, czasem nawet gotowymi tabelami na koniec poszczególnych ligowych rywalizacji. Część z nich jest racjonalna, część nosi znamiona redakcyjnej zabawy. Ja sam dziś nie wiem, czy mistrzem zostanie Betard Sparta Wrocław, czy może toruński eWinner Apator, zamierzający odbić stojące we wrocławskiej gablocie trofeum. Chciałbym, żeby kolejny ligowy sezon dostarczył nam emocji i jak najwięcej nieprzewidywalnych wyników. W tej historii, wbrew przypuszczeniom jest bowiem miejsce dla ostrowskiego beniaminka.
Dziennikarski wyrok zapadł. Arged Malesa Ostrów ma zlecieć z PGE Ekstraligi z hukiem, a w swoim pamiętniku napisać, że przez rok klub przeżył wspaniałą przygodę w najwyższej klasie rozgrywkowej, do której przecież wrócił po 23 latach. Cieszcie się więc ostrowianie, że możecie dotknąć żużlowego nieba, ale generalnie to miejsce nie dla was. Z czym do ludzi, skoro największą gwiazdą ekipy Mariusza Staszewskiego jest borykający się ze sportowymi problemami, 34-letni Chris Holder, niemalże wychowanek Apatora, któremu podziękowano, bo zwyczajnie był słabszą opcją dla torunian. To nic, że kiedy inni kończyli dogrywać kontrakty, w Ostrowie nie wiedzieli kto pojedzie w finale eWinner 1. Ligi Żużlowej. Taki urok żużla, wasza strata.
To oczywiście spora ironia z mojej strony, bo od lat z dużym dystansem podchodzę do medialnego rozdawania kart i ustawiania ligowych tabel przed startem rozgrywek, a już na pewno jeszcze w poprzedzającym go roku kalendarzowym. Drużyna przyszłorocznego beniaminka, podobnie jak niegdyś Motor Lublin będzie dla mnie w czołówce drużyn, którym życzę jak najlepiej w kampanii 2022, tym bardziej, że nasz lokalny zespół wylądował dziś w drugiej lidze. Nie da się bowiem przejść obojętnie obok tak skrojonego składu, w którym każdy zawodnik już jesienią ma podniesione ciśnienie i – mam nadzieję – wolę udowodnienia wszystkim dookoła, że po prostu się mylą. Oczywiście to normalne, że komentatorzy i dziennikarze mają prawo do przewidywań, czy rozważań na temat szans poszczególnych zespołów jednak przypisywanie im konkretnych miejsc niejako pewnik wydaje się być nieco za daleko posuniętym krokiem. Pewnie, że na papierze trudno dziś stawiać dyspozycję Grzegorza Walaska, Tomasza Gapińskiego, czy wożącego ogony w tegorocznej Grand Prix Olivera Berntzona wyżej od możliwości Łagutów, Kołodziejów i Pawlickich, lecz nie znaczy to, że do Ostrowa będzie jechało się jak po swoje. To właśnie tor beniaminka może odegrać jedną z kluczowych ról w przyszłorocznym rozdaniu kart, podobnie jak juniorzy beniaminka, którzy obecnie uchodzą za jedną z najbardziej kompletnych duetów w całej stawce. Z perspektywy ostrowskiej rzeczywiście szkoda utraty Patricka Hansena, który najpewniej będzie robił różnicę na pozycji U-24. Sam Holder przekonuje, że głodu żużla to on nie stracił. – Mam jeszcze coś do udowodnienia w tej lidze. Wiem, że ostatnie sezony, z różnych przyczyn, nie były najlepsze w moim wykonaniu. Wciąż jestem jednak głodny sukcesów i chcę nawiązać do zdecydowanie lepszych czasów z mojej kariery – mówił po transferze do nowego klubu. Niech więc posila się dużą łychą i przysporzy nam wszystkim spektakularnego opadu szczęki.
Wiadomym jest, że od startu rozgrywek każdy kolejny mecz będzie dla Arged Malesy Ostrovii rywalizacją o ligowe życie. Niemniej jednak trudno jest mi skreślić ich w rywalizacji choćby z grudziądzkim Zooleszcz GKM-em, który w niesamowitych okolicznościach (i przy słabej postawie Falubazu) zdołał wywalczyć utrzymanie w tym roku. Ta historia tym razem może dotyczyć właśnie Ostrovii. Macie mój miecz moje wsparcie.
fot. Janusz Tokarski