Na inaugurację rozgrywek 2. Ligi Żużlowej Unia Tarnów pokonała faworyta drużynę SpecHouse PSŻ Poznań 46:44. Na mocno przyczepnym i zmoczonym torze zespół prowadzony przez Stanisława Burzę stanowił monolit, bo każdy z zawodników gospodarzy dowoził do mety cenne punkty. Po drugiej strony barykady liderowali Kacper Gomólski i piekielnie szybki Francis Gusts. – Dzisiaj ten tor wyglądał ciężko, a nawet przerażająco dla zawodników, ale okazało się, że przełożenia z treningów pasowały – mówił na gorąco po meczu trener gospodarzy.
Rafał Martuszewski: Gratuluję wygranej. Okazało się, że można zlać faworyta rozgrywek?
Stanisław Burza: Trochę pomogły nam te warunki, bo trenowaliśmy też w ciężkich warunkach, przynajmniej w tych pierwszych treningach. W tygodniu przed meczem jeździliśmy, szczególnie w środę, na torze po opadach. Dzisiaj ten tor wyglądał ciężko, a nawet przerażająco dla zawodników, ale okazało się, że przełożenia z treningów nam dzisiaj pasowały. Może poza Troy’em Batchelorem, który zasugerował się opadami deszczu i tym, że będzie musiał ten motocykl skorygować. Trochę pobłądził z przełożeniami, ale potem zarówno on, jak i Oskar Bober, który zmienił silnik po mojej prośbie, przywozili cenne punkty.
Czyli decyzja, że ten mecz, mimo złej pogody, jednak się odbędzie wcale nie oznaczała, że tracicie atut własnego toru?
Mówiłem chłopakom przed meczem, żeby nie patrzyli na ten tor, że jest woda na nim i że będzie niebezpiecznie. Nie różnił się on wiele od tego, na którym trenowaliśmy po zimie. Był ubity, walcowany, dobrze przygotowany, bez kolein i dało się tę wodę ściągnąć. Patrząc na pogodę nikt nie wierzył, że ten mecz się odbędzie. Okazało się, że jednak dobrze, że się odbył, bo pojechaliśmy dość równo całym składem. Powiedziałem im, że dziś wszystko zależy od ich głowy: „kto ma jaja do jazdy ten pojedzie”. Pojechali.
Całkiem udany debiut w roli szkoleniowca, więc i nastroje chyba niezłe?
Wygraliśmy mecz, pierwsze punkty mamy, dla mnie to dobry debiut. Powiem tak, ja kiedyś jako żużlowiec debiutowałem na bardzo ciężkim torze, a dzisiaj miałem podobne przetarcie w roli trenera. Cieszymy się bardzo wszyscy z wyniku i oby tak dalej.
Kiedy pokonuje się tak mocny zespół jak SpecHouse PSŻ Poznań trzeba liczyć się z tym, że apetyt kibiców będzie rósł. Liczycie się z tym? Przed wami trudny wyjazd do Daugavpils.
Powiedziałem już kiedyś kibicom, że muszą być z nami na dobre i na złe. To jest tylko sport i raz się wygrywa, a raz się przegrywa. Ważne, by po prostu jechać cały czas równo, a drużyna była zgrana ze sobą i każdy z każdym potrafił współpracować, darzyć się zaufaniem. Dla zawodników bardzo ważna jest stabilność finansowa, więc wsparcie Grupy Azoty jest tutaj niesamowicie ważne, daje nam komfort, bezpieczeństwo i pewność siebie.
Zapytam jeszcze o Kennetha Hansena. Dlaczego nie było go w składzie na ten mecz?
Kenneth jak na razie nie pojawił się u nas na treningu. Liczyłem na to, ale miał w Danii sprawy związane z kadrą long-trackową i nie mógł tutaj do nas przyjechać. Nie mogliśmy zrobić żadnych roszad, pojechaliśmy więc trochę w ciemno. Na treningach nie byłem jeszcze zadowolony, bo ciągle brakuje nam prędkości, a na tym torze możemy osiągać lepsze czasy. Powiedziałem jednak chłopakom, że czasy nie są dziś najważniejsze, a starty, które musimy wygrywać. Mieliśmy te starty rzeczywiście dobre i to w dużej mierze zadecydowało o wyniku.
Zgadzam się, wyjścia spod taśmy mieliście dzisiaj świetne.
Muszę pochwalić Patryka Rolnickiego, na którego stawiałem. To jest chłopak z tej najmłodszej grupy seniorów, to chłopak stąd, zna ten tor. Na treningach może nie był najszybszy, ale miał właśnie bardzo równe i powtarzalne starty. Dlatego postanowiłem dać mu szansę, żeby on uwierzył w siebie i swoje możliwości.
fot. Mateusz Dzierwa