William Drejer, 16-latek, który zwrócił uwagę całego żużlowego środowiska w Polsce zaliczył trzeci mecz w 2. Lidze Żużlowej. Co prawda, w Rzeszowie jego Unia Tarnów przegrała z Texom Stalą, ale junior gości kolejny raz potrafił zachwycić (7+1). Po meczu porozmawialiśmy z młodym żużlowcem o jego startach w Polsce, przyszłości, duńskim żużlu i o jego mamie, która spełnia się w roli mechanika. – Jest po prostu najlepsza – stwierdza bez chwili zawahania duński talent.
Rafał Martuszewski: William, jak ci się podoba w polskiej lidze?
William Drejer: Bardzo lubię polską ligę, naprawdę podoba mi się. Jest bardzo profesjonalna, fani są niesamowici i lubię polskie tory. Ten w Tarnowie także.
A ten tor w Rzeszowie?
Tak, ten też jest fajny. Bardzo długi, ale dobrze mi się tu jechało.
Zaliczasz trzeci mecz w barwach tarnowskiej Unii. Co możesz powiedzieć o klubie, dobrze się czujesz w takim zespole?
Tak, Dobrze czuje się w tarnowskim klubie. Mamy dobrą atmosferę, jest team-spirit, więc wszystko jest w porządku. Zostało kilka meczów, ale szczerze to nie wiem w ilu meczach pojadę. Jeszcze zobaczymy.
Przegraliście w Rzeszowie. Jak ci się jechało tutaj? Jesteś zadowolony?
Tak, walczyliśmy trochę ze sprzęgłem, później je w końcu wymieniliśmy. Mecz był trudny, wyrównany, zdarzyła się ta sytuacja z podwójnym wykluczeniem i nie była to najlepsza rzecz. Pomylenie kolorów kasków to spory błąd. Myślę, że jednak całkiem nieźle się zaprezentowałem, miałem dobrą prędkość, ale nie starty. One to były tragiczne.
Kibice z Tarnowa prosili, żebym zapytał wprost. Co z przyszłością? Czy zostaniesz w Tarnowie?
Nie mogę za wiele powiedzieć. Myślę, że tutaj zostanę w Tarnowie. Nie mogę na dziś powiedzieć tego na 100%, ale myślę, że tak będzie.
A telefon dzwoni często? Prezesi innych klubów się dodzwaniają?
Nie, wcale nie. Nie dzwonią do mnie.
Wracając do żużla. Czy już jesteś na tym etapie, że polska liga to dla ciebie priorytet?
Dla mnie oczywiście liczy się liga duńska. To dla mnie ważne, żeby punktować w Danii, bo to mój dom. Czuję jednak, że tutaj to będzie równie ważne, ponieważ polska liga jest przyszłością. Tutaj dzieją się rzeczy wielkie.
A gdybyś miał wskazać różnice pomiędzy Danią a Polską?
O… Na pewno w Danii nie ma tak podekscytowanych fanów, którzy niemal cały czas śpiewają i krzyczą. Coś takiego widzimy u nas na piłce nożnej, a na żużlu? Na żużlu w Danii tylko pije się piwo.
Zawodnicy mówią, że w Polsce jest duża presja. Czy przez te kilka spotkań też ją odczułeś?
Właściwie to większą presję czuję dziś jadąc w Danii. To mój dom, czuję, że muszę tam punktować bardzo dobrze, dobrze się zaprezentować i się pokazać. Tutaj, w Polsce jeszcze tego tak nie odczuwam.
No to powiedz jeszcze na koniec, jak współpracuje ci się ze swoją mamą jako mechanikiem?
Moja mama świetnie się spisuje w tej roli. Jest po prostu najlepsza, wie wszystko, choć dopasowaniem zajmuję się sam, ale nie mógłbym znaleźć lepszej pomocy.
Wiesz, mama w boksie zawodnika to u nas rzecz niespotykana. Może w Danii to częsty widok?
Nie, nie… Chyba nie, chociaż Kenneth (Hansen przyp. red.) miał mamę w boksie! No może nie teraz, ale kiedy był w moim wieku. I też była jego mechanikiem. Dziś już wiem, że w Polsce robi to spore wrażenie.
fot. Paweł Wilczyński