FOR NATURE SOLUTIONS KS Apator Toruń przegrał drugi z rzędu mecz w tegorocznym rozdaniu PGE Ekstraligi. Podopieczni Roberta Sawiny ulegli w Krośnie tamtejszym CELLFAST Wilkom 40:50 i po trzech rozegranych spotkaniach zajmują przedostatnie miejsce w tabeli żużlowej elity. Najlepiej punktującym zawodnikiem gości był Emil Sajfutdinow, który w sześciu startach wywalczył 16 punktów i bonus. – Dziś nie wyszło, będziemy próbować u siebie, odrobić te straty i wygrać z bonusem – mówił na gorąco po meczu zawodnik toruńskiej drużyny.
Rafał Martuszewski: Twoje punkty to chyba jedyny pozytyw rywalizacji z CELLFAST Wilkami Krosno. Co możesz powiedzieć na gorąco po tym meczu?
Emil Sajfutdinow (FOR NATURE SOLUTIONS KS Apator Toruń): To było bardzo ciężkie spotkanie dla całej drużyny. Ja zrobiłem swoje punkty, zdobyłem je dla drużyny. Ciężko mi ocenić, dopiero co mecz się skończył i będziemy pewne o nim rozmawiać. Być może to ten tor, że jest dłuższy i chłopaki się nie spasowali, on był dziś dość specyficzny. Start mocno się rozsypywał, trasa była w porządku, można było obierać ścieżki, widać też, że można było próbować wyprzedzać. No cóż? Szkoda, że kolejny mecz przegrywamy, ale nie chcę o tym myśleć, a wręcz chcę o tym zapomnieć. W piątek mamy kolejny mecz i trzeba odrabiać.
Myślisz, że to ten nowy, nieznany obiekt mógł być powodem słabszej dyspozycji większości z was?
Ciężko mi ocenić. My jesteśmy profesjonalistami i takie zrzucanie winy na tor, że ciężki obiekt, czy coś to każdy przyjeżdżał tu i nastawiał się na dobry wynik. Dziś nie wyszło, będziemy próbować u siebie, odrobić te straty i wygrać z bonusem. Tor dla wszystkich był równy, trzeba było spiąć pośladki i jechać. Kiedyś jeździło się na takich cięższych torach.
Żeby wygrywać biegi w Krośnie, trzeba było mocno postawić na starty?
Starty były bardzo ważne. A tym bardziej na tym torze. Jak jechałem raz za Lebedevsem i Milikiem, to było to bardzo bolesne, ze względu na szprycę z kamieniami. Wywalczyłem te dwa punkty z Andzejsem, ale on miał wtedy defekt.
Zważywszy na to, że tobie szło bardzo dobrze, a kolegom gorzej, przychodzili do ciebie po porady?
My cały czas jesteśmy jedną drużyną i staramy się wymieniać sugestiami na temat przełożeń. Każdy ma jednak inny styl jazdy, silniki też, ale na pewno się wymieniamy opiniami. Każdy ma swój profesjonalny team, mechaników, wszyscy próbowali i nie było tak, że ktokolwiek się poddawał.
Z meczu na mecz twoja jazda wygląda coraz lepiej. Czujesz, że forma wraca na właściwe tory?
Powiem tak, ja cały czas się dobrze czułem. Wiadomo, że to ostatnie spotkanie z Wrocławiem było gorsze, ale popełniliśmy błąd w pracy i to kosztowało nas kilka punktów. Najważniejsze jednak, że oceniliśmy i wiemy co trzeba zrobić i zmienić. Dzisiaj w Krośnie to zadziałało i będziemy starać się to utrzymywać. Ja jestem przygotowany, żeby pomagać drużynie i robić swoje punkty.
Przed wami piątkowy mecz w Lesznie. Dla Ciebie powrót do miejsca, w którym spędziłeś trochę czasu. Będzie sentymentalnie?
To jest taki powrót domowy. Siedem lat to nie jest mało i stęskniłem się za tym obiektem, otoczką, za tym torem i nie mogę się doczekać, żeby się tam pościgać.
Zobacz też:
fot. Sławomir Kowalski / KS Apator Toruń