
Już w najbliższą niedzielę 11 maja lider tabeli Metalkas 2. Ekstraligi, CELLFAST WILKI Krosno udają się na mecz do Bydgoszczy z tamtejszą ABRAMCZYK POLONIĄ. Podopieczni Piotra Świderskiego do tej pory wygrali wszystkie trzy mecze, a do ostatniej, domowej potyczki z HUNTERS PSŻ Poznań ( przystąpili bez jednego ze swoich kluczowych postaci. Dimitri Berge zobligowany był bowiem do startu w półfinale Mistrzostw Europy Par. – Uzupełniliśmy brak Dimitri Berge, świetnie pojechała nasza młodzież i też gratuluje im bardzo za to – mówił Jakub Jamróg, z którym rozmawialiśmy zaraz po tamtym spotkaniu.
- CELLFAST WILKI Krosno są liderem Metalkas 2. Ekstraligi.
- W meczu z HUNTERS PSŻ Poznań krośnianie jechali osłabieni brakiem Dimitri Berge i zdołali go wygrać różnicą czternastu punktów.
- Jakub Jamróg zdobył w tym meczu 10 punktów.
Rafał Martuszewski: Wynik mówi, że w meczu z ekipą HUNTERS PSŻ Poznań było łatwo, ale jak to wyglądało z perspektywy toru?
Jakub Jamróg (CELLFAST WILKI Krosno): To nie było tak, jak na sucho po wyniku widać, jakby ktoś meczu nie oglądał. Była walka, dało się wyprzedzać, było świetne ściganie, świetna atmosfera na trybunach. Wynik na początku był bardzo blisko, później złapaliśmy ustawienia, tak zwanego „cuga” i poszliśmy po swoje. Uzupełniliśmy brak Dimitri Berge, świetnie pojechała nasza młodzież i też gratuluje im bardzo za to. I tyle. Na tym polega siła drużyny, żeby się uzupełniać.
Wychodzi na to, że wcale nie tęsknicie aż tak bardzo za Dimitri Berge?
Nie, no… To nie tak. Czekamy na niego z utęsknieniem! Kuriozalna dla mnie sytuacja, no ale na szczęście obroniliśmy się, bo byłoby bardzo dużo gadania gdybyśmy ten mecz przegrali.
Tor bardzo różnił się od tego, który był w Krośnie podczas meczu z FOGO UNIĄ Leszno?
Wystarczy spojrzeć na czasy biegów. To mówi samo za siebie, aczkolwiek na pewno był inny, ale też fajny. Ostatnio też nie było tragedii. Wtedy było ciężej niż w meczu z Poznaniem, ale teraz było tak przyjemniej.
Przyzwyczaiłeś się już do krośnieńskich kibiców? Czujesz się w tym miejscu jak w domu?
Sympatia krośnieńska do mojej osoby była od zawsze. Jestem taki lokalny, choć co prawda to inne województwo, ale to najbliższe. Zawsze jak tutaj przyjeżdżałem to ta sympatia w moim kierunku była i prosili mnie od kilku lat „przyjdź, przyjdź, przyjdź” no to mówię: „no to przyjdę w końcu!”. Jestem tutaj i dziękuję im za świetną energię, bo niesie ona nas i świetnie mi się jeździ dla całego stadionu. To jest niesamowite. Moja rodzina też tutaj przyjeżdża na mecze, żona, dzieciaki, znajomi. Świetna sprawa.
To pewnie w myśl tej maksymy, że żużlowe południe Polski musi się trzymać razem?
No tak! Każdy przyjeżdżając tutaj trochę narzeka, gdy zapytasz „jak droga minęła?” to słyszysz „A weź mi nie mów! Ileż tu można jechać?”. My się z tego śmiejemy, bo ja tutaj niebawem przyjadę rowerem. Cieszmy się, że na tej dolnej ścianie mamy taki ośrodek niesamowity. Cieszmy się, bo to nie jest tak, że świat się zaczyna gdzieś koło Warszawy.
Jesteście liderem Metalkas 2. Ekstraligi. Jak teraz z tej perspektywy oceniacie wasze szanse w tej lidze? Czy może, tak jak to zazwyczaj żużlowcy mówią – skupiacie się tylko na najbliższym meczu?
No tak, tak mówimy. Trafiłeś. Co Ci mam powiedzieć? To są stałe schematy psychologiczne i tak po prostu jest. Ja się teraz skupiam na najbliższych swoich zawodach, teraz mamy trochę luzu, zaczyna się liga szwedzka, na tym się trochę koncentruję. Przy okazji mam trochę przemyśleń, testów sprzętu, silników, które nie dostały jeszcze szansy, a jest ich sporo. Z tyłu głowy jest jednak gdzieś ta marchewka ustawiona, jaką jest Bydgoszcz.
fot. Wilki Krosno
Zobacz też: