Sprawa jest jasna. Nowego stadionu żużlowego w Tarnowie nie będzie. Budowla, która na długie lata miała zapewnić infrastrukturalny spokój kibicom i klubowi ekstraligowemu okazała się bańką mydlaną, zupełnie jak te puszczane przez przebierańców na ruchliwych ulicach dużych miast. Bańka pękła, zgodnie z tym, co przepowiadało wielu obserwatorów i komentatorów tarnowskiego czarnego sportu. Winny? A no chyba jest.
Prezydent miasta Tarnowa pan Roman Ciepiela chyba nie za bardzo potrafił odnaleźć się w roli wielkiego budowniczego. Doradcy nie pomagali albo po prostu ich nie było. Długi proces tworzenia przetargowego SIWZ-u, dziwne słowne przepychanki z klubem, niezrozumiała wymiana oświadczeń i pism, aż wreszcie redukcja wymagań w samym dokumencie opisującym projekt. Dla przeciętnego zjadacza chleba i zwykłego śmiertelnika wszystko to od początku śmierdziało amatorką i – co gorsze – zupełną olewką. Tym bardziej jeśli zwyczajny tarnowianin sięgnie pamięcią do nie tak odległych inwestycji w tym mieście, jeszcze za tej kadencji.
Nawet jeśli intencje były dobre (pomijam fakt roku wyborczego), to wykonanie i założenia finansowe beznadziejne, a nowy obiekt wciąż pozostawał mrzonką i piękną wizualizacją 3D, w którą kibice patrzyli jak zdjęcie ukochanej i wierzyli, bo po raz pierwszy od wielu lat pojawiło się światełko w tunelu. Dziś już nawet ono zgasło.
Nie wyszło. Zakładana amatorka naprawdę okazała się amatorką, a oczekiwania finansowe wyśmiane przez potencjalnych dwóch (!) wykonawców, których najniższa oferta opiewa na 89 milionów złotych. Na stadion Urząd Miasta uzbierał jedynie 40. Z przetargu najprawdopodobniej nici, a umowa pomiędzy żużlową spółką, a miastem o emigracji na inny stadion najpewniej zostanie wyrzucona do kosza. Na dziś takie są fakty, o których zresztą wspominał sam Prezydent na antenie Radia Kraków. Media piszą, że to koniec Unii w PGE Ekstralidze. Ale, czy na pewno? Niekoniecznie, choć to już tylko moja subiektywna opinia. Stadion w Mościcach jest jaki jest. Powiedzmy szczerze – bliżej mu do sportowego muzeum niż zdobycia kolejnego miejsca w rankingu architektonicznych cudów świata. Mimo to tego trupa można próbować reanimować.
Załóżmy, że w kasie jest te 40 milionów. Nie widziałem, ale mówią, że jest. To spora kwota, za którą można przeprowadzić gruntowny remont tego co jest tak, aby nie drżeć o licencję, oglądać zawody w przyzwoitych warunkach, a za potrzebą nie ganiać do odległych kabin toi toi. Do tego można wykonać sensowne zaplecze socjalno – medialne, wykonać zadaszenie trybuny głównej z prawdziwego zdarzenia i podwyższyć standard miejsc VIP, żeby klubowi goście i hojni sponsorzy naprawdę poczuli się wyróżnieni. Mam wrażenie, że w czasach, kiedy imprezy rangi mistrzowskiej rozgrywane są na niskiej klasy obiektach (choćby ostatni SEC w Gustrow), zmodernizowane Jaskółcze Gniazdo dostałoby zielone światło od PGE Ekstraligi. 40 milionów. Panie Prezydencie można jeszcze wyjść z twarzą i dostać oklaski. Do dzieła.
fot. Mateusz Dzierwa