Jeśli Unia Tarnów ma gdzieś szukać pozytywów po wysokiej porażce z eWinner Apatorem Toruń (33:57), to jest nim na pewno obiecujący występ Michała Gruchalskiego. Dla wychowanka Włókniarza Częstochowa był to debiut w drużynie Tomasza Proszowskiego, bo w Gdańsku menedżer Unii z jego usług nie skorzystał. – Mam nadzieję, że nie zawiodłem – mówił po meczu najlepszy z seniorów Unii.
„Na bezrybiu i rak ryba” – można by rzec po analizie wyników i siedmiu oczkach Michała Gruchalskiego, który wespół z Mateuszem Cierniakiem liderowali wśród Jaskółek w niedzielne popołudnie. Jednak nie tyle punkty, co jazda wciąż młodego zawodnika napawała optymizmem tarnowskich kibiców. – Mogło być lepiej – rzucił po meczu Gruchalski. – Żałuję trochę tego ostatniego biegu, bo nerwy mi trochę puściły. Sędzia należy do tej grupy, trzymających najdłużej na starcie, a ja niestety muszę nad tym popracować i to dosyć solidnie. Zbrakło skupienia w tym 14. biegu, aczkolwiek jakoś to poszło. Myślę, że ten mecz zaliczę na plus, szkoda tylko, że drużyna przegrała – zaznaczył.
Wśród krytycznych opinii na temat przygotowania i rozgrywania meczu z Apatorem nie brakuje tych dotyczących toru. – Z tego co pamiętam, to w Tarnowie zawsze na meczach ligowych, czy innych zawodach start był zbronowany i tak pozostało do dzisiaj. Nic się w tej kwestii nie zmienia, może kibice widzą to inaczej, bo kupę czasu minęło odkąd nie było ich na stadionie. Zupełnie inaczej to się ogląda w telewizji, zupełnie inaczej jest na stadionie. Dla nas jest tak samo, ale przegrywaliśmy te starty dlatego, że mierzymy się na treningach sami ze sobą. Nie było sparingów, nie było możliwości pościgania się z kimś innym. My seniorzy – mówię o tych młodszych, bo na przykład Peter Ljung miał jakieś zawody indywidualne – mierzyliśmy się między sobą i nie było tego porównania. Jakbyśmy odjechali jakieś sparingi, to widzielibyśmy, czy drużyna przyjezdna potrafi się lepiej od nas przełożyć. Tak to wygląda – opisał przyczyny porażki zawodnik Unii.
Gruchalskiemu uciekły punkty we wspomnianym już biegu nominowanym, ale też wtedy gdy jechał z rezerwy taktycznej (bieg 12.) zaraz po swoim nominalnym wyścigu. Bieg wygrał, ale po finiszu jego sprzęt zdefektował, a sam musiał przebiec przez cały stadion do parku maszyn. Na odpoczynek nie było więc czasu, a niepisaną regułą jest też fakt, że często i sprzęt nie spisuje się dobrze, gdy jest używany bieg po biegu. – Byłem zmęczony, ale na szczęście jest z nami fizjoterapeuta, który mi szybko pomógł. Sprzęt też nie odpoczął, bo czułem, że ten silnik nie zdążył się wystudzić i moc z tego silnika już po prostu „uciekła”. Wiadomo, że to wszystko „puchnie”, silnik traci kompresję no i niestety, musiałem się oglądać za juniorem gości, żeby tylko dowieźć ten jeden punkt z bonusem – relacjonował żużlowiec Unii.
W sobotę szansa na rehabilitację. Do Tarnowa przyjeżdża beniaminek eWinner 1. Ligi Żużlowej – Abramczyk Polonia Bydgoszcz. – Przynajmniej wiemy nad czym musimy pracować. Na pewno starty, a po drugie, każdy z nas ma jakieś swoje niedociągnięcia. Ja muszę zacząć się bardziej skupiać na tych startach i powtarzać to, co było w zeszłym roku, czyli wygrywać starty i odjeżdżać rywalom do przodu – zaznaczył Gruchalski, który w Unii dwukrotnie awizowany był na rezerwie. – Szczerze? Byłem trochę zły po tym meczu w Gdańsku. Czułem, że tam pojechałbym dobrze. Ustawiliśmy motocykle w taki sposób, że w połowie zawodów chłopaki wracali do ustawień, które ja miałem od początku. Wydaje mi się więc, że trafiłbym z ustawieniami idealnie. No byłem zły, nie ukrywam tego, ale wszystko sobie wytłumaczyliśmy z trenerem i Panem Proszowskim i doszliśmy do ładu. Wczoraj (w sobotę przyp. red.) treningi były ok, choć na jednym portalu przeczytałem, że byłem przeciętny i najsłabszy, co jest nieprawdą. Wygrywałem na treningu, zostałem ustawiony na rezerwę , ale było powiedziane od razu – jeżeli ktoś zawali bieg to wyjeżdżam. Tak się stało, wyjechałem i mam nadzieję, że nie zawiodłem. Jeżeli w następnym spotkaniu pojadę z „ósemki” to będę robił wszystko, żeby to wyglądało tak jak w tym meczu z Toruniem – zakończył zawodnik tarnowskiej ekipy.
fot. Paweł Wilczyński