Siedem spotkań i zero punktów na koncie. Sytuacja Unii Tarnów na pierwszoligowym froncie jest już tragiczna. W sobotę, niespełna tydzień po blamażu w Krośnie (30:60 dla Wilków) tarnowianie przegrali drugi mecz z beniaminkiem z Podkarpacia. Bohaterem gości kolejny raz w bieżących rozgrywkach był Tobiasz Musielak, który wygrał ostatni wyścig i zapewnił Celfast Wilkom Krosno minimalne zwycięstwo w całym meczu 46:44.
Na trybunach mościckiego stadionu zaroiło się od krośnieńskich kibiców, którzy zorganizowali swojej drużynie nastrój jak na domowym obiekcie. Kibiców Unii było zdecydowanie mniej, co oczywiście jest pokłosiem słabych wyników zespołu, który do sobotniej rywalizacji podchodził jednak z pełną mobilizacją. To było widać, bo tarnowianie rzeczywiście wyglądali tego dnia na drużynę inną, nieco odmienioną, z pewnymi atutami w składzie i wreszcie punktującą formacją juniorską. Przemysław Konieczny i Piotr Świercz wygrali podwójnie drugi wyścig, a w całym meczu prezentowali się lepiej od swoich rówieśników z Krosna. Waleczną postawę na początku meczu prezentowali Oskar Bober, czy Ernest Koza, który też w 14. biegu popisał się kapitalną akcją w pierwszym łuku, kiedy przy kredzie dołączył do prowadzącego Tungate’a i Unia przedłużyła sobie szanse nawet na zwycięstwo. Problem w tym, że to goście z Krosna mieli tego dnia dużo więcej atutów w seniorskim składzie, choć ostateczne zwycięstwo wcale nie przyszło im łatwo.
Tobiasz Musielak, Andrzej Lebiediew, Vaclav Milik, czy Mateusz Szczepaniak byli na torze w Jaskółczym Gnieźnie po prostu konkretniejsi i z większą łatwością zdobywali bardzo cenne trójki. Kapitalną dyspozycję po raz kolejny zaprezentował właśnie Musielak, jedynie raz przegrywając z rywalem (Niels Kristian Iversen) były zawodnik eWinner Apatora Toruń wywalczył w Tarnowie 13 punktów. Kluczowym dla przebiegu spotkania był wyścig 9. Wilki za sprawą duetu Musielak – Szczepaniak wygrały go podwójnie i wyszły na dwupunktowe prowadzenie, kontrolując od tego momentu przebieg całego meczu. W tej części zawodów widać było, że goście spasowali się z tarnowską nawierzchnią, a dodając do tego dobre wyjścia spod taśmy efekt końcowy nie może zaskakiwać. Warto też wspomnieć, że aż czterech żużlowców Unii przez większość spotkania startowało mając na swoim koncie ostrzeżenia za utrudnianie startu.
Liderzy Unii, czyli Rohan Tungate i Niels Kristian Iversen, którzy w teorii mieli prowadzić Unię do zwycięstw, w sobotę jeździli w kratkę. Obaj w dwunastu swoich startach wygrali tylko czterokrotnie, co dobitnie pokazuje, że mocny na papierze skład tarnowian nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. W efekcie Unia Tarnów jest dzisiaj w miejscu, w którym nikt przed startem rozgrywek by jej nie postawił, a wśród tarnowskich kibiców próżno szukać nawet iskierki nadziei na pozytywne zakończenie sezonu jakim byłoby utrzymanie się w rozgrywkach. Na drugim biegunie jest dzisiaj Krosno, które oszalało na punkcie Wilków i dziś coraz głośniej mówi się w tym mieście o awansie do PGE Ekstraligi. Po meczu kibice wymieniali się klubowymi gadżetami, a w stronę tych przyjezdnych padały życzenia podboju żużlowej elity. Czas pokaże na co finalnie będzie stać tegorocznego beniaminka eWinner 1. Ligi Żużlowej.
fot. Facebook Wilki Krosno