Sromotnej klęski na własnym torze z ekipą Bedmet OK Kolejarzem Opole doznała tarnowska Unia. Na torze w Mościach goście znakomicie wychodzili spod taśmy i to właśnie ten element żużlowego rzemiosła w głównej mierze przyczynił się do pokonania tarnowian aż 57:33. – Nie spodziewałem się takiego wyniku – mówił trener Unii Tarnów Stanisław Burza, z którym rozmawiałem zaraz po meczu.
Rafał Martuszewski: Zupełnie nie istnieliście na tle rywala. Co się stało?
Stanisław Burza: Jak było widać przegrywaliśmy zdecydowanie starty. Ciężko było nawiązać jakąkolwiek walkę, bo po prostu zawodnicy z Opola byli szybsi. Trudno powiedzieć, czy dysponowali lepszym sprzętem, czy byli lepiej spasowani. U nas przede wszystkim defekty, taśmy, wykluczenia, to również złożyło się na wynik. Już na początku nam nie szło od upadku Jakuba Sroki, który się mocno napędził, zahaczył o Jakuba Krawczyka i wylądował na bandzie. Potem już brakło mu tej pewności siebie.
On akurat chyba bardzo mocno chciał się dobrze zaprezentować, ale czegoś zabrakło?
Widać było, że sprzęt mu jechał, był w stanie nawiązać walkę. Ładnie się prezentował, to jest chłopak, który na naszym torze nie jeździł, nie zna tych ścieżek, a mimo to nie znając geometrii bardzo ładnie się zaprezentował.
Kto zawiódł najbardziej?
Najbardziej zawiedziony jestem postawą Troya Batchelora. Zdobyte dwa punkty w całym spotkaniu to jest poniżej… O wiele poniżej jego możliwości. Liczyliśmy na dużo lepszy występ. Poza tym każdemu coś się przytrafiło. Kenneth Hansen zaliczył defekt, wykluczenie…
Czy było coś z tym torem nie tak? Coś co mogło zaskoczyć zawodników?
Nie można tak powiedzieć, bo myśmy spędzili tutaj bardzo dużo czasu na tym torze. Batchelor również został przez nas poproszony po ostatnim meczu, żeby przyjechał potrenować, dopasować sprzęt, żeby potem nie było jakiejś akcji, że „coś się zepsuło”. Mimo tego, że trenował z nami w czwartek dzisiaj nie mógł się odnaleźć. Trudno powiedzieć. Przeprowadzimy z chłopakami rozmowę i popytamy co tak naprawdę wpłynęło na ich dyspozycję.
Ta nawierzchnia wyglądała jednak inaczej niż wcześniej, sprawiała zawodnikom problemy. Taki przynajmniej obraz malował się z perspektywy trybun.
Warunki torowe zmieniają się także pod wpływem pogody. Jest cieplej, tor się zmienia, szybciej wysycha dlatego te ustawienia również się zmieniają. Trzeba sobie powiedzieć jedną rzecz: przegrywaliśmy zdecydowanie starty, a one są kluczowe, żeby wygrywać biegi.
No właśnie starty. W poprzednich meczach, szczególnie z zespołem z Poznania w tym elemencie byliście niemalże rewelacyjni. Więc?
Z Poznaniem, jak mówiłem wcześniej pomogła nam też pogoda. Było chłodniej, padał deszcz, a warunki były zbliżone do tych na treningu. Wtedy wszystko zagrało, choć też były wykluczenia i były gubione punkty. Udało się wygrać. Kolejarz Opole to jeden z faworytów rozgrywek, ale jednak nie spodziewałem się takiego wyniku. Myślałem, że tu będzie walka do ostatniego biegu, do ostatniego metra. Jak się okazało nasi zawodnicy byli dzisiaj zagubieni.
Co się z tym torem stało? Wasi zawodnicy nawet jak wydaje się, że są szybsi od rywala nie mogą go wyprzedzić.
W poprzednich dwóch spotkaniach całkiem dobrze sobie radziliśmy, wiedzieliśmy, która ścieżka jest dobra i to nam się udawało wykorzystywać. A dzisiaj? Jak przegrasz start to ciężko ci cokolwiek zrobić, kiedy rywale uciekają ci do przodu. Czy to jest PGE Ekstraliga, pierwsza, czy druga liga to starty zawsze są najważniejsze.
Przydałby się Patryk Rolnicki, choć dzisiaj to nawet jego obecność chyba na niewiele by się zdała?
No liczymy na niego, bo jest dobrym startowcem. Dzisiaj prawdopodobnie jeśli wygrywałby starty to dowoziłby punkty. Tak się poskładało, że juniorka też jest w rozsypce, bo zarówno Piotrek Świercz, jak i Mateusz Gzyl są świeżo po kontuzji, dlatego skorzystaliśmy z wypożyczenia Jakuba Sroki.
To chyba nie jednorazowa akcja?
Nie. Musieliśmy się wzmocnić. Po ostatnich zawodach DMPJ było widać, że po prostu nasi juniorzy są za słabi na ligę. Musieliśmy się wzmocnić, bo mamy problem. Przede wszystkim Falubaz Zielona Góra nie chce nam udostępnić Dawida Rempały, ale też kontuzję ma Kajetan Kupiec. Trochę nam się ta drużyna rozkruszyła, musieliśmy podjąć jakieś działania, żeby wzmocnić pozycję juniorską.
Teraz czeka was wyjazd do Rawicza. Jaki jest cel? Ugrać tyle punktów, żeby myśleć o bonusie?
Jasna sprawa. Jedziemy walczyć i nie ma mowy o jakimś odpuszczaniu. Zawsze się jedzie wygrać, a przynajmniej walczyć o jak najwyższy wynik. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby w tym meczu pojechać znacznie lepiej niż dziś. Skrzykniemy się z zawodnikami, spotkamy się, porozmawiamy, powymieniamy poglądy i jedziemy walczyć o wygraną.
fot. Janusz Tokarski