Gdyby spotkanie w Grudziądzu nazwać tytułem filmu, pewnie trzeba byłoby poszukać takiego pośród tych z branży dla dorosłych. Dawno nasza ekstraliga nie widziała takiej masakracji, w dodatku na torze drużyny oklepywanej jak Najman na macie. Z tym, że nawet on od czasu do czasu próbował się bronić…
Ktoś powie, że Leszno mocne. I będzie miał rację. Bezsprzecznie. Pewnie nawet większość z nas zgodzi się, że mistrz Polski był murowanym faworytem sobotniego spotkania. No jasne. Nie zmieni to jednak faktu, że tego konkretnego wieczoru przy ulicy Generała Józefa Hallera działy się rzeczy niestworzone. Doskonały i kolejny materiał dla eksperta od powieści grozy Stephena Kinga, który jeśli postanowiłby ją wydać, w Grudziądzu zostałaby zakazana. Co tak naprawdę stało się tam 21 kwietnia?
Ekipa Roberta Kempińskiego wyglądała jakby jej zawodnicy nie mieli bladego pojęcia o sporcie żużlowym. Każdy średnio zorientowany w tej dyscyplinie kibic musiał kilkukrotnie sprawdzać, czy aby na pewno sobotnie zawody rozgrywane są w Grudziądzu, czy może w Lesznie. Trudno dziś zrozumieć dlaczego stało się tak jak się stało. Dlaczego nawet tak wpasowany w miejscowy beton Artiom Łaguta przywozi ledwie 8 oczek? Dlaczego Robert „Kempes „Kempiński wpuszcza Krysdtiana Pieszczka na próbę toru i nie wstawia go zaraz do pierwszego biegu? Nie wiem. Chyba nawet kibice GKM-u nie mają bladego pojęcia.
Przepraszam, ale muszę… To jest k***a dramat. #GRULES
— Kamil Rychlicki (@kamil_rychlicki) April 21, 2018
W ogóle cały zespół gospodarzy wyglądał tego dnia, jakby na pokładzie zabrakło kierownika, kapitana, czy kogokolwiek, kto potrafiłby zebrać całe towarzystwo do kupy. W takiej sytuacji w miejsce trenera można po prostu wsadzić dmuchanego ludzika. Dokładnie jak w znanej scenie z „Czy leci z nami pilot?”. W Grudziądzu nie leciał.
Zastanawiam się, co ten wynik oznacza dla MRGARDEN GKM-u. Czy należy już skreślać zespół i ogłaszać na wszystkie strony, że zmienił się kandydat do spadku z PGE Ekstraligi? No jasne, że nie. Czy należy spodziewać się, że play-offy stają się w tym klubie poprzeczką nie do osiągnięcia? Być może. Czas pokaże, bo spotkań i punktów do zdobycia ciągle jest sporo, a żużel jest momentami bardziej nieprzewidywalny niż sobotnie losowanie Lotto.
Pewne jest jednak to, że drużyna Kempińskiego nie potrafi przegrywać. Już wiemy, że dziennikarze mieli problemy, żeby porozmawiać z którymkolwiek z żużlowców, a ochrona zablokowała park maszyn. Nie tędy droga panowie, bo będziecie więcej takich postów musieli pisać.
https://www.facebook.com/GKMGrudziadzSA/posts/1616218388432545
fot. Krzysztof Konieczny