Grupa Azoty Unia Tarnów była przed sezonem skazywana na pożarcie. Pojawiły się nawet głosy, że beniaminek PGE Ekstraligi nie wygra żadnego spotkania. Na półmetku rozgrywek tarnowianie są jednak na wysokiej, piątek pozycji. – Jak objedziemy drugą część z takim samym skutkiem będę się cieszył – mówi trener Unii Paweł Baran.
Rafał Martuszewski: – Ligowy półmetek za nami. Czy Paweł Baran jest zadowolony z dotychczasowego przebiegu rozgrywek?
Paweł Baran: – Tak, jestem zadowolony. Może gdzieś tam jakiś niedosyt pozostaje, bo przegraliśmy raz u siebie, albo tak jak w meczu z Grudziądzem zabrakło dwóch, trzech punktów więcej. Jednak patrząc na tabelę to jesteśmy w jej środku. Fajnie byłoby utrzymać to do końca sezonu.
– A niektórzy eksperci twierdzili przed sezonem, że możecie nawet nie wygrać meczu…
– Nie sprawdziły się te przewidywania. I dobrze, choć ja zawsze podkreślałem, że co roku są jakieś spekulacje medialne i w tym także były te dotyczące Unii Tarnów. My robimy swoje.
– Zanim zapytam o zawodników, którzy zawodzą, ciekawi mnie, czy są tacy, o których trener może powiedzieć „jedzie lepiej niż zakładałem”?
– Przed sezonem wielu moich zawodników skazywano na pożarcie. Zbudowaliśmy taki skład, a nie inny i budowaliśmy go z wiarą, że osiągnie on wyznaczony cel jakim jest utrzymanie się w ekstralidze. Gdybym powiedział, że punkty Jakuba Jamroga są dla mnie zaskoczeniem to zaprzeczyłbym sam sobie.
– Są jednak i bardzo słabe punkty w drużynie z Tarnowa. Rozczarowują bardzo?
– Poniżej założeń jedzie na pewno Artur Mroczka, którego stać na taką jazdę jak w meczu z Toruniem, czy Grudziądzem. Poniżej oczekiwań jedzie też Peter Kildemand. Nie oczekiwaliśmy od niego, że będzie zdobywał blisko 15 punktów, ale stać go żeby jechać na poziomie 8 – 9 oczek, wywalczonych na przeciwniku. Problemem dla nas jest też to, że Kenneth Bjerre na wyjeździe przegrywa zbyt wiele biegów 1:5. Za dużo ma tych wpadek.
– Wracając do Kildemanda, co jest przyczyną tak słabej postawy? Ciężko mówić o spasowaniu z tarnowskim torem, bo Duńczyk zawodzi także na wyjazdach.
– Problem jest w sprzęcie. Sezon pokazuje, że nie tylko on ma z tym kłopot. W innych klubach ważni zawodnicy też zawodzą. Peter przede wszystkim nie może wyjechać ze startu. Już na początku biegu jest motocykl za rywalami, a potem brakuje szybkości na dystansie. Nie może dogonić przeciwnika, a co dopiero go wyprzedzić.
– Jak on sam podchodzi do tego wszystkiego. Jest zły na siebie, czy może widać po nim pewną obojętność?
– Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że daje ciała. Jest świadom swoich braków i czuje oddech Wiktora i czasami mu to nie pomaga. W meczu z Grudziądzem wiedział, że jeśli zawali drugi bieg to będzie odstawiony i nie skupił się na tym, żeby wygrać start tylko z tyłu głowy była ta myśl, że „muszę”, bo jak nie to będzie po zawodach.
– Wiktor Kułakow daje do myślenia?
– Wiktor ma niewdzięczną rolę w drużynie. Wielu ekspertów wypowiada się, że powinienem odstawić Petera Kildemanda i korzystać tylko z Wiktora. Lekarz potrzebny jest choremu, a nie zdrowemu. Najprościej byłoby usunąć ze składu Petera, ale to nie o to chodzi.
– Mecz w Lesznie pokazał, że potraficie się postawić najlepszym. Gdyby nie błędy na trasie, albo defekt Pedersena Unia mogła być blisko 40-punktowej zdobyczy na arcytrudnym terenie?
– Pogubiliśmy trochę tych punktów. Wiadomo, nie wykorzystaliśmy też Nickiego Pedersena po raz szósty, ale to już nie miało znaczenia. Gdyby wynik przed biegami nominowanymi utrzymywał się w granicy dwunastu punktów to Nicki na pewno by pojechał. Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. Nigdy się nie poddajemy. Pokazaliśmy charakter i to, że nasi zawodnicy nie są chłopcami do bicia.
– Niedługo rewanż. W Tarnowie realnie myśli się o zwycięstwie?
– Przygotujemy się najlepiej jak potrafimy. Nie będę miał wszystkich do dyspozycji, ale generalnie chodzi o pogodę. Chcemy mieć taki tor jaki my chcemy, a nie jaki zechce pogoda. U siebie jesteśmy mocni. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby te dwa punkty zostały w Tarnowie.
– Podczas obecnej przerwy ligowej rozegrano w Tarnowie dwa turnieje juniorskie. Z dobrej strony pokazał się Patryk Rolnicki. To dobry prognostyk?
– Patryk miał mało jazdy. Właściwie tylko liga i eliminacje do Srebrnego Kasku, gdzie tylko przez pech nie dostał się do finału. On jest na dobrych torach, tylko na meczu nie potrafi złapać tego luzu z treningu. Do tego doszły defekty, zerwane łańcuchy i to go deprymowało. W meczu z Grudziądzem już wszystko zagrało. Ja uważam, że w żużlu trzeba też zachowywać spokój.
– Kibice zarzucają klubowi, że wasi juniorzy mają mało jazdy. Dlaczego młodzieżowcy tak mało startują?
– Gdzie możemy to ich zgłaszamy. Ja nie powołuję zawodników na poszczególne turnieje. Pierwszą rundę DMPJ mamy dopiero w czerwcu, to gdzie mają jeździć? Czytałem, że w ostatni poniedziałek nie pojechaliśmy do Lublina na Nice Cup, tylko po co mieliśmy tam jechać, skoro dwa dni pod rząd był turniej u nas? Żużlowiec to nie piłkarz, że bierze piłkę i idzie pograć. To cała logistyka, przygotowanie sprzętu i tak dalej.
– A eliminacje Brązowego Kasku?
– Ja zgłaszam zawodników, ale Warszawa nominuje. Jak ktoś nie wie, że eliminacje Brązowego Kasku są do 19 lat to niech się nie odzywa tylko sprawdzi sobie regulamin. W tym turnieju mógł jechać Dawid Knapik i Przemek Konieczny. Zgłosiłem obydwóch.
– Wróćmy jeszcze do pierwszego zespołu. Żałujesz jakichś decyzji podjętych podczas meczów, choćby w przegranym z Betard Spartą?
– Każdy w swojej pracy, kiedy da plamę to potem ma do siebie pretensje. Ja jednak nie żałuję niczego. Wszystko co robię, robię z przekonaniem. Nie mogę sugerować się różnymi opiniami, choć nie twierdzę, że nie analizuję swoich decyzji po meczu. Wiadomo, jakbym zapomniał powiedzieć zawodnikowi z jakiego pola startuje, albo ten ubrał zły kask i nie zdążył w dwie minuty to jest ewidentnie moja wina.
– A może jakieś błędy taktyczne?
– Błąd to można zrobić ortograficzny. Błąd podczas meczu ciężko jest udowodnić. To jest właśnie taktyka. Jak zawodnik przegra bieg, to jaki ja błąd popełniłem? Jak zawodnika podniesie na starcie i na wyjściu jest czwarty, to jaki jest błąd trenera? Może miałbym iść i klepać koleinę, żeby go na starcie nie podniosło? Może tak zrobię od następnego meczu.
– Summa summarum nie jest chyba tak źle. Są w lidze trenerzy, którzy jak do tej pory mają większy ból głowy…
– Ja się skupiam na swojej drużynie. Mamy półmetek sezonu, jak objedziemy drugą część z takim samym skutkiem będę się cieszył. Oczywiście patrzę na wyniki innych drużyn, ale przede wszystkim skupiamy się na sobie. Fakt, kiedy nasi bezpośredni rywale w walce o utrzymanie potykają się u siebie to my mamy większy margines błędu, ale patrzymy głównie na siebie.
fot. Janusz Tokarski