– Gdybyśmy musieli wygrać w Lesznie to byłoby to może nierealne. W Zielonej Górze mają swoje problemy – mówi trener zespołu Grupa Azoty Unii Tarnów Paweł Baran. W ostatnią niedzielę beniaminek PGE Ekstraligi pokonał na własnym torze forBET Włókniarz Częstochowa 51:39 i o ekstraligowe życie powalczy w bezpośrednim pojedynku właśnie z ekipą Falubazu.
Rafał Martuszewski: – Podobno ostatni gasi światło, ale po meczu z forBET Włókniarzem jest szansa, że na waszym stadionie jupitery jeszcze zostaną zapalone w tym sezonie?
Paweł Baran: – No można tak powiedzieć. Od początku mówiłem, że musimy skupiać się na sobie, bo wszystko mamy w swoich rękach. Ciągle tak jest i szykujemy się do meczu wyjazdowego w Zielonej Górze.
– Jak duży wpływ na końcowy wynik meczu z Częstochową miała kontuzja Fredrika Lindgrena?
– Nigdy tego do końca nie rozstrzygniemy. Z innej perspektywy ktoś może powiedzieć „no, Tarnów wygrał, bo Lindgren miał kontuzję”. Ale gdyby nie to, być może wtedy nie prowadzilibyśmy sześcioma punktami, tylko czterema i goście nie mieliby możliwości taktycznych. W tym momencie to już jest nie ważne. Dwa punkty zostają w Tarnowie.
– W niedzielnym meczu ktoś szczególnie zaskoczył na plus?
– Na pewno Artur Mroczka. Nikt by nie przypuszczał, że po występie w Toruniu tydzień później zanotuje tak dobre zawody. W pierwszych dwóch biegach to tak naprawdę Artur pilnował Nickiego Pedersena, a nie odwrotnie. Ale właściwie wszyscy pojechali dobry mecz. Kenneth Bjerre w pewnym momencie może lekko się zagubił, ale na nasze szczęście szybko znalazł właściwe ustawienia.
– Bardzo waleczny po raz kolejny był Jakub Jamróg, a przecież uczestniczył w groźnym upadku na początku spotkania…
– Kuba też stanął na wysokości zadania, bo w pierwszym momencie mogło się nawet wydawać, że więcej go nie zobaczymy na torze. A on zacisnął zęby, podkasał rękawy i pojechał do końca, przywożąc dla nas bardzo ważne punkty.
– Nie jechał Dawid Knapik, a kibice pytają dlaczego ten ambitny chłopak wciąż jest poza składem?
– Dawid Knapik na chwilę obecną źle się czuje po swoich upadkach w zawodach młodzieżowych i nie jest w stanie rywalizować w lidze.
– Przed wami bardzo trudny wyjazd do Zielonej Góry. Wielu twierdzi, że to pożegnalny mecz Grupy Azoty Unii z PGE Ekstraligą. Jakie są realne szanse Unii na ten mecz?
– Realnie? Ja wierzę, że możemy wygrać. Może gdybyśmy musieli wygrać w Lesznie to byłoby to nierealne. W Zielonej Górze mają swoje problemy. Cóż więcej mogę powiedzieć?
– Zawodnicy czują ciężar gatunkowy tego meczu?
– W ostatnią niedzielę chłopaki też wiedzieli jak ważny był mecz z Włókniarzem. U wszystkich było widać determinację i chęć wygrywania. W Zielonej Górze będzie podobnie.
– Czasami jednak widać, że nawet zawodnicy z jednej drużyny potrafią rywalizować ze sobą. W drużynie z Tarnowa da się zauważyć taką jazdę w przypadku Petera Kildemanda. Tak było również w niedzielę, podczas jednego z biegów z Jakubem Jamrogiem…
– Czasami być może brakuje chłodnej kalkulacji podczas biegu. Łatwo stanąć z boku i powiedzieć jedno, czy drugie. To są wielkie emocje i nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, co czuje zawodnik podczas biegu. Jest adrenalina, a w głowie pojawiają się myśli, że pewnie zaraz przyjdzie trener i powie, że nie jedziesz. To zawodnikowi również nie pomaga i niekiedy jest ciężkim balastem.
fot. Janusz Tokarski