Piękna historia Motoru trwa! Skazywani na pożarcie lubelacy wygrali pierwszy mecz w PGE Ekstralidze, mimo przeciwności losu. Triumf ma twarz Pawła Miesiąca, który był jednym z autorów tego sukcesu. Wielkie wydarzenie dla klubu i miasta zakończyło się sukcesem, jednak trzeba już myśleć o kolejnych meczach. Pierwsza wygrana sprawiła, że wszystkie oczy będą zwrócone na ekipę Koziołków.
Chyba nikt i nic nie odda karuzeli emocji lubelaków podczas pierwszej, ekstraligowej batalii. Ja (torunianin!) sam nie wiedziałem czego się po Koziołkach spodziewać. Po ogłoszeniu składu przez obie ekipy, kliknąłem w jednym z typerów w rezultat 49:41 (tak było, nie kłamię, poniżej dowód!), jednak im bliżej meczu, tym wiara w gospodarzy była mniejsza. Na kilkadziesiąt sekund przed startem meczu Dawid Stachyra spytał „to ile będzie?”. Odpowiedziałem zgodnie z ówczesnymi przeczuciami 43:47. Czas szybko zweryfikował to przewidywanie.
Mecz w Lublinie był istną sinusoidą emocji od początku do końca. Zaczął Paweł Miesiąc, na którego chyba nikt nie stawiał. Pierwsza „trójka” to istne show w jego wykonaniu. Przyszło mi do głowy, że 33-latek jest uosobieniem wszystkich wydarzeń ostatnich lat w Motorze. Błyskawiczny awans na najwyższy poziom rozgrywek, gdzie skazywany na pożarcie przez większych, inauguruje starty triumfem. Piękna, romantyczna historia!
Moja wiara w triumf gospodarzy upadła niemalże na dno w chwili upadku Andreasa Jonssona, ale umówmy się – kto wtedy wierzył w taki obrót spraw? Kto przed meczem przyznałby, że młodzież Motoru wywalczy 13 oczek? Kto w niedzielę o poranku był przekonany o tym, że Paweł Miesiąc i Dawid Lampart zdobędą łącznie 20 punktów? Nikt. Ok, ewentualnie ktoś po sporym spożyciu.
Pamiętajmy jednak, że nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Mecz Motoru miałem przyjemność oglądać wraz z Panem Marianem Wardzałą. Kopalnia wiedzy! Człowiek, który potrafi znakomicie rozłożyć postawę zawodnika na torze na czynniki pierwsze i przekazać to wszystko w niezwykle klarowny sposób. Śledząc poczynania Pawła Miesiąca, Pan Marian zwrócił uwagę na jego starty – zazwyczaj spóźnione, czego wynikiem były trzy „jedynki” na jego koncie. „Pan zauważy – Miesiąc jedzie dobrze, ale gdyby cały czas startował tak dobrze jak teraz to być może miałby dużo więcej punktów” usłyszałem po jedenastej gonitwie, która padła łupem 33-latka. W poniedziałkowy poranek „na spokojnie” włączyłem sobie wszystkie biegi z udziałem tego zawodnika i nie mogę się nie zgodzić, choć tym razem jestem skłonny te starty wybaczyć. Wszak punkty zostały w Lublinie.
Na koniec chcę przestrzec przed hurraoptymizmem i wyrokami. Pamiętajmy, że była to tylko pierwsza kolejka. Wiemy, że Motor będzie silny na swoim obiekcie, wiemy też, że GKM wciąż musi walczyć o pierwszą wyjazdową wygraną od wieków i zapewne największe szanse na to grudziądzanie będą mieli w Toruniu. Nadal jednak nie wiemy jak lubelacy spisywać się będą na wyjazdach, bo pamiętajmy, że punkty bonusowe nieraz mają wagę złota. Uważam, że każda zdobycz powyżej 38 oczek na obcym terenie powinna być traktowana jako sukces. Koziołki zaczęły z przytupem, czego szczerze gratuluję, ale należy utrzymać koncentrację, zachować dystans i nie popadać w skrajności.
fot. Klaudia Żurawska vel Dziurawiec