Rywalizacja leszczyńsko – lubelska dostarczyła sporo emocji. Do długiej przerwy w meczu gospodarzom udało się uciec na 12 punktów. Mimo to, musieli mieć się na baczności, ponieważ popularne „Koziołki” tanio skóry oddać nie zamierzały. Sygnał do ataku dała para Grigorij Łaguta – Paweł Miesiąc, której udało się wygrać podwójnie. W zaledwie dwóch wyścigach przewaga FOGO Unii Leszno zmalała o połowę. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 51:39 dla leszczynian. Wynik zdecydowanie gorszy niż jazda. Po meczu rozmawialiśmy z Pawłem Miesiącem, zdobywcą ośmiu punktów z bonusem. – Cały czas nam czegoś brakuje. Nie dużo tych punktów brakuje, by wszystko było na styku i rywale się nas bali – powiedział jeden z liderów beniaminka.
Wynik wychowanka rzeszowskiej Stali to była istna sinusoida. Zawodnikowi, którego śmiało można uznać objawieniem sezonu zdobył przeciwko FOGO Unii osiem punktów z bonusem. Warto jednak podkreślić, że dwukrotnie ukończył wyścig na pierwszej pozycji. Skąd ta nierówność? – Wynika to z tego, że na leszczyńskim torze trzeba było dobrze rozegrać pierwsze dwa łuki. To było kluczowe. Później można było już jechać do przodu. Z tyłu ciężko było cokolwiek zrobić. Można było jechać za rywalem, lecz nie było szans nic zrobić bo szpryca hamowała – powiedział. Paweł Miesiąc był bardzo ważnym ogniwem gości. Jego zwycięstwa biegowe znacznie przyczyniły się do odrobienia strat. Lublinianie do końca wierzyli w to, że w Lesznie można sprawić niespodziankę. Speed Car Motor Lublin stracił na dystansie zdecydowanie za wiele punktów. FOGO Unia Leszno w końcowej fazie spotkania wykorzystywała każdy błąd.
Wielu ekspertów spisywało beniaminka na straty w wyjazdowych spotkaniach. Na chwilę obecną drużyna z Lublina ze średnią 41,67 punktów na mecz wyjazdowy zajmuje czwarte miejsce. Przeciwko obecnemu liderowi PGE Ekstraligi po raz kolejny udowodnili, że potrafią napsuć krwi gospodarzom. – Cały czas nam czegoś brakuje. Nie dużo tych punktów brakuje, by wszystko było na styku i rywale się nas bali. Robimy wszystko co w naszej mocy. Jeździmy na całego i wyciągamy wnioski – podsumował obecną sytuację swojej drużyny Paweł Miesiąc.
Speed Car Motor Lublin nadal ma szansę na to, by uniknąć spotkań barażowych. Do pełni szczęścia lublinianom potrzebne są dwa zwycięstwa na własnym torze i… odrobina szczęścia. – Mamy szybkie motocykle. Jestem bardzo z nich zadowolony. Nic tylko jechać. Teraz mamy jeden cel, by się utrzymać i zająć jak najlepsze miejsce – stwierdził. W pozostałych meczach u siebie Motor zmierzy się z drużynami z Częstochowy i Gorzowa Wielkopolskiego, ale w tym sezonie na własnych śmieciach wygrał dotychczas tylko dwa spotkania z pięciu. W niektórych z nich żużlowcy Speed Car Motoru Lublin mieli problem z przygotowaniem odpowiedniej nawierzchni. – To jest nasz plan, by mecze u siebie zaczęły nas cieszyć. Myślę, że w końcu to nadejdzie. Nie jest to tak, jak sobie tego zażyczyliśmy. Chcielibyśmy to przełamać i u siebie mieć ten atut i wygrywać. – zakończył Paweł Miesiąc.
fot. Ewelina Włoch