Dobre wieści z Rzeszowa nie mogą przejść niezauważone. W stolicy Podkarpacia nie tylko udało się przywrócić ligowy żużel do stanu używalności, ale też zmontować całkiem przyjemną dla oka ekipę. A przecież doskonale wiadomo, że speedway na południu Polski ma ciężej i jakoś tak zawsze pod górkę. Z różnych względów.

Tarnowski zaciąg: Patryk Rolnicki, Edward Mazur, Stanisław Burza oraz zagraniczni zawodnicy Kenneth Hansen, Patrick Hansen i Ilja Czałow to z pewnością mieszanka nie tyle wybuchowa, co zapewniająca sporą dawkę emocji. Tu jednak nie tyle o skład zespołu na sezon 2020 chodzi. Najważniejszą informacją dla kibica w Rzeszowie, ale też całej żużlowej Polski jest fakt, że przy Hetmańskiej motocykle znów wydadzą z siebie dźwięki symfonii van de Żurawia.

Ilja Czałow – przywitanie z kibicami

Co prawda Ilja Czałow nie mógł być dzisiaj w Rzeszowie, ale sympatyczny Rosjanin bardzo chciał się przywitać z rzeszowskimi kibicami i przesłał film, w którym kieruje kilka słów do wszystkich sympatyków klubu znad Wisłoka!JEDNA DRUŻYNA, JEDNO MARZENIE! 💪#RzTŻ #JednaDruzynaJednoMarzenie #Żużel #Speedway #Rzeszów

Publiée par Rzeszowskie Towarzystwo Żużlowe sur Dimanche 10 novembre 2019

Co prawda, fanów nieistniejącej formalnie Stali nurtuje teraz kwestia nazwy powstającej formacji, która na ten moment przedstawia się jako Rzeszowskie Towarzystwo Żużlowe. W dodatku rozważane jest dodanie do tradycyjnych biało-niebieskich barw koloru pomarańczowego, nawiązującego bezpośrednio do herbu miasta Rzeszowa. Sympatykom rzeszowskiego żużla ten pomysł średnio przypadł do gustu, co widać w komentarzach na oficjalnym profilu RzTŻ. Trzeba jednak przyznać, że władze nowego klubu liczą się ze zdaniem swoich kibiców i najpewniej w oparciu o ich opinie zdecydują ostatecznie. Tak, czy inaczej dla całego sportu żużlowego to sprawa drugorzędna. Świetnie, że żużel wraca do Rzeszowa, miasta, które na ten sport zwyczajnie zasługuje i znaczy dla niego tak wiele. To w Rzeszowie powstał jedyny produkowany w Polsce motocykl żużlowy WSK FIS. Należy pamiętać, że ten sam żużel miał już wielokrotnie pod górkę, a w nie tak odległych czasach Marty Półtorak, kiedy zespół aspirował do podium DMP pojawiały się przecież glosy „niedocenienia”. Życzę powodzenia, trzymam kciuki za sezon 2020 i spokojny byt, bez choćby diamentowych turbulencji.

W Tarnowie szykuje się sezon na przetrwanie. Skład, choć prawie niezmieniony, został pozbawiony ciężkiego działa armatniego w postaci Wiktora Kułakowa. Sam zawodnik w klubie nie czuł się źle, ale oferty z Torunia nijak odmówić nie mógł. Podobnie zresztą uczyniłoby wiele osób posiadających najzwyklejszą umowę o pracę, którą konkurencja przebija hmm… w sposób „znaczący”. W przypadku transferu Kułakowa, oprócz oczywistych względów logistycznych (choć nie przeceniajmy tego aż tak – to nie lata 80-te), zdecydowały aspiracje samego klubu. Apator celuje w awans, podczas gdy Unia chce przejechać sezon w Nice 1.LŻ z nadzieją na duże emocje w każdym meczu i spokojne utrzymanie się w lidze. Nie lubię tego podejścia, bo jazda sprowadzana do podejścia hobbystycznego nie jest atrakcyjna dla kibiców, oczekujących zwyczajnie w świecie walki o najwyższe cele. Problem w tym, że Unia na ten moment nie ma wyjścia, a klub z utęsknieniem oczekuje na przyjazd armii buldożerów i legendarną już łopatę wbitą przez prezydenta miasta na inaugurację remontu Stadionu Miejskiego. Bez tego ani rusz, a o PGE Ekstralidze będzie można pomówić przy piwie, przy okazji jej seansu w telewizji. Czy wierzę w ostatnie (kolejne!) doniesienia o projekcie i rozpoczęciu budowy na przyszłoroczną jesień? To już nie jest kwestia wiary, a jedynie poirytowania.

Mam jednak dziwne przeczucie, że sportowo ten skład, powiększony w środę o Kima Nilssona, da sobie radę. Dużo większe możliwości ma przecież Daniel Kaczmarek, a i Michał Gruchalski potrafi przy Z3 jeździć nadzwyczaj skutecznie. Jeśli do formy sprzed kontuzji wróci Artur Mroczka (jedna z dłoni potrzebuje jeszcze rehabilitacji), a liderem znów będzie Peter Ljung to Unia namiesza. Nie zapominajmy też o nieco bardziej doświadczonej formacji juniorskiej. Ponadto, ma zmienić się też nawierzchnia, która w ubiegłym sezonie była widowiskowa jak fryzura Donalda Trumpa, a teraz ma jej przybyć. Moje pozytywne nastawienie do życia, uaktywnia się więc także na polu żużlowym. 😉

Tak, czy inaczej, nie ma co załamywać rąk, a wciąż ciężko pracować i budować nowe, a naprawiać popsute relacje. Cieszmy się, że żużel w Tarnowie (jeszcze) istnieje, a jak pokazała ostatnia impreza kończąca sezon, o Unię wciąż dba spore grono sponsorów, przyjaciół i osób, którym po prostu na tym sporcie tutaj zależy.

fot. Mateusz Dzierwa

Rate this post

Jesteś offline. Połącz się z siecią i spróbuj ponownie