Tadeusz Zdunek liczy, że w nadchodzących barażach o PGE Ekstraligę jego zespół pokona faworyzowany Get Well z Torunia. Prezes Zdunek Wybrzeża Gdańsk podkreśla, że jego klub jest zdeterminowany, by jeździć w najlepszej lidze świata.
Rafał Martuszewski: – Finał z tarnowską Grupą Azoty Unią przegraliście, ale awans do PGE Ekstraligi był naprawdę blisko…
Tadeusz Zdunek: – Cały sezon przygotowywaliśmy się do finałowego dwumeczu, bo od samego początku nie byliśmy uważani za faworytów. Zespół z Tarnowa wygrywał praktycznie wszystko i zgarniał punkty, a my jechaliśmy bardzo oszczędnie. Nasz budżet nie był za wysoki, więc musieliśmy liczyć na to, że młodzi zawodnicy u nas się rozwiną. To się nam udało, bo Thomsen jest dzisiaj jednym z czołowych zawodników. Teraz kręci się koło niego wielu ekstraligowych klubów. Kacper Gomólski też dobrze pojechał, a i Mikkel Bech pokazał we wcześniejszych meczach, że potrafi jechać. To są wszystko młodzi chłopcy.
– No właśnie, zakontraktowanie Mikkela Becha okazało się bardzo dobrym posunięciem. To od początku zaplanowana na play-off strategia?
– Zmusiła nas do tego sytuacja. Z dnia na dzień dowiedzieliśmy się, że nasz budżet jest okrojony o znaczną kwotę. W związku z czym, gdy Stal Gorzów zwróciła się do nas o wypożyczenie Linusa Sundstroema od razu się zgodziliśmy i zaoszczędziliśmy przy tym trochę pieniędzy. Przez cały sezon rozglądaliśmy się, żeby kogoś zakontraktować na te ostatnie mecze. To nie jest tylko szczęście, że trafiliśmy, bo obserwowaliśmy różnych zawodników, a o Becha konkurowaliśmy z ROW-em. W Rybniku dostał jednak propozycję na jeden mecz, u nas mógł pojeździć więcej.
– Wracając do meczu w Tarnowie, widać było, że Wasi zawodnicy są zwartą drużyną. Przy bardzo przykrej sytuacji z Thomsenem każdy z nich chciał jakoś pomóc.
– Takie sytuacje nie powinny być pokazywane w telewizji, bo robi się niepotrzebną sensację. Przypadek był ciężki, ale skończyło się bardzo dobrze. Trzeba tego chłopaka podziwiać, bo po tym upadku i uderzeniu w bandę jego przytkało, podniósł motor i dojechał do mety na bezdechu. Prawie minutę nie oddychał. To jest coś niesamowitego. Dopiero jak dojechał do parkingu to się przewrócił z braku powietrza. Szybko do siebie doszedł, bo był po prostu przytkany.
– I potem jeszcze wygrywał biegi…
– No dwa trochę mu gorzej poszły, ale potem wszystko wygrał. Trzeba go podziwiać, że jest twardy. Nie oddychając dojechał wężykiem do mety.
– Co dalej z Andersem Thomsenem? Ma dwuletni kontrakt, ale jest mocno kuszony przez kluby w PGE Ekstralidze. Liczy pan Prezes na niego?
– Będziemy rozmawiali po sezonie o warunkach jazdy u nas. Myśmy go wynaleźli, myśmy go wylansowali w Polsce. Myślę, że coś się nam od niego należy za to, jakieś zobowiązanie. Jak będzie zobaczymy. Cały czas mamy jednak nadzieję, że pojedziemy w ekstralidze.
– Uda się wam pokonać zespół z Torunia?
– Musi się udać. Do Tarnowa jechaliśmy tyle kilometrów żeby wygrać, ale mieliśmy trochę pecha.
– Jeśli się jednak nie uda, to w przyszłym roku postawiony cel będzie ten sam?
– Oczywiście, że tak. Chcemy awansować i wyrwać się z tej pierwszej ligi choćby dlatego, że pomiędzy pierwszą ligą, a ekstraligą robi się ogromna różnica. Jeżeli się nie wyrwiemy w tym, albo przyszłym roku to będzie coraz trudniej.
fot. Paweł Wilczyński