Kiedyś o Patricku Hansenie było głośno za sprawą jego wyczynów na torze. Teraz wywołuje zamieszanie swoimi słowami. Fala hejtu otrzymana na Twitterze po DMŚJ od brytyjskich kibiców nie powstrzymuje go jednak przed kolejnymi szczerym uwagami, tym razem na temat polskich rajderów. – Wielokrotnie żużlowcy jadą na 5-1 i nie są w stanie dowieźć tego wyniku do mety, ponieważ nie patrzą na kolegę, by mu pomóc – mówi w rozmowie z Angeliką Garczyk.

Angelika Garczyk: Jak się czujesz w tym sezonie z myślą, że to Twój ostatni rok w gronie juniorów?

Patrick Hansen: Przede wszystkim żałuję, że ten okres dobiega końca – mam poczucie, iż jestem już stary. Szczególnie przykrość sprawia mi to, że nie osiągnąłem więcej indywidualnie. Jednak generalnie jestem szczęśliwy, ponieważ utrzymałem stabilną pozycję w światowej czołówce zawodników U21. Niewielu żużlowców brało udział w tej rywalizacji przez wszystkie cztery sezony, a ja miałem także przyjemność reprezentować mój kraj na arenie międzynarodowej. Aktualnie mogę powiedzieć, że nie mogę się doczekać rozpoczęcia nowego rozdziału w moim życiu, a także karierze.

Miejmy nadzieję, że wejście do świata seniorów będzie dla Ciebie tak udane jak zawody w Vetlandzie, na których wykazałeś się wreszcie wzorową dyspozycją, zdobywając 12 punktów (3, 3, 3, 3). Czy ktokolwiek przysporzył Ci kłopotów?

Ogólnie udawało mi się dobrze startować spod taśmy, więc nie odbyłem zbyt wielu „bitew” z przeciwnikami na dystansie. Jednak kilka razy byłem w kontakcie z moim kolegą Jordanem Stewardem, zmienialiśmy nawet nasze pozycje. Dlatego wydaje mi się, że to on najbardziej napsuł mi krwi. Z kolei kiedy miałem jechać przeciwko Jaimonowi Lidsey’owi, trener zdecydował się dać kolejną szansę Madsowi Hansenowi. W związku z tym zakładam, że gdybym miał okazję ścigać się z nim, to pomiędzy nami mogłaby się nawiązać ciekawa walka.

Czy dopatrujesz się szczególnych przyczyn Twojej postawy w eliminacjach do DMŚJ? Należy przyznać, że jak na razie w tym sezonie prezentujesz się w kratkę, a w Szwecji byłeś zupełnie innym zawodnikiem.

Szczerze mówiąc nie wiem co sprawiło, że nastąpiło takie przełamanie w Vetlandzie. W tym właśnie tkwi mój problem. Nie wiem od czego zależy współpraca z moim motocyklem, dlaczego jednego dnia zdobywam wysokie zdobycze punktowe, a innego już nie. Skutkiem tego jest to, że trudno jest mi utrzymywać stabilną formę. Pomimo tego, że wykazałem się dobrą dyspozycją w eliminacjach, należy przyznać, że nie jeździliśmy przeciwko najsilniejszym drużynom. Zastanawiam się czy poszłoby mi tak samo dobrze, gdybyśmy musieli zmierzyć się z Polakami. Ogólnie więc to kwestia mojej kondycji psychicznej. Od czasu do czasu zaczynam się stresować, a wtedy trudno jest nastawić się pozytywnie przed zawodami. Chciałbym również podkreślić, że przez ostatnie miesiące miałem problem z silnikami, a przed tamtym spotkaniem dokonaliśmy pewnych korekt. Wróciłem do moich standardowych ustawień i moja forma ma się o wiele lepiej.

W jednym z wywiadów w 2016 roku powiedziałeś, że Vetlanda to Twoja drużyna marzeń. Myślisz więc, że kluczem do sukcesu tamtego dnia była lokalizacja?

To rzeczywiście ma duży wpływ na mnie i moje zachowanie na torze. Dość dobrze wpasowałem się w tamtejszy owal. Być może mogło mi pomóc również to, że to właśnie z nim wiąże się jeden z moich najlepszych momentów w zawodniczej karierze. Mówię o weekendzie w 2013 roku na motorach o pojemności 80cc na torze dla juniorów. Po treningu udałem się tam i wróciło do mnie wiele dobrych wspomnień, kiedy speedway jeszcze był tylko dobrą zabawą i nie czułem presji. Tęsknię za tymi czasami, więc spróbowałem w sobie obudzić tą młodszą wersję siebie na torze.

Mówiąc o wpasowaniu się w geometrię toru, ewidentnie nie udało Ci się tego zrealizować w trakcie pierwszej rundy IMŚJ w Lublinie, choć był to Twój macierzysty stadion w Polsce w 2017 roku.

Czasami po prostu nic się nie układa po mojej myśli. W Lublinie cały czas starałem się coś zmieniać w parku maszyn, ponieważ nie czułem się tak dobrze na moim motorze jak na treningu, bo tor uległ zmianie.

Na czym więc skupisz się w Güstrow i w Pardubicach?

W trakcie pozostałych rund będę walczyć o własny honor, a także użyję te spotkania jako część przygotowań na następny rok. W 2016 pierwsze zawody nie poszły po mojej myśli, ale zaliczyłem solidny powrót w ostatnich dwóch rundach. Dobrze będzie jechać bez parcia na medal. Miałem jak zawsze duże ambicje, ale kolejny rok z rzędu nie jeździłem na tyle często, by zdobyć doświadczenie potrzebne do zrealizowania mojego pragnienia bycia w stawce najlepszych zawodników.

Analizując Twoje stare zdjęcia, m.in. z IMŚJ, można doszukać się dość znacznych zmian w ułożeniu Twojego ciała na motocyklu. Skąd to się wzięło?

Teraz jestem za bardzo ostrożny. Prawdopodobnie czuję swego rodzaju barierę w moim umyśle. Pamiętam jak kiedyś nazywano mnie „małym Duzersem”, ponieważ siedziałem tak nisko i swobodnie na motocyklu. Taka jazda jest jednak ryzykowna, ponieważ motor może z łatwością się podnieść. Efekty tego były widoczne w zeszłym roku, kiedy miałem wiele kontuzji. Aczkolwiek z drugiej strony, zmiana stylu jazdy dała mi pewną kontrolę w różnych sytuacjach. W końcu zawsze są dwie strony medalu. Innym czynnikiem, który miał wpływ na przemianę, jest po prostu to, że urosłem, a nie mam typowego żużlowego wzrostu.

Czy chciałbyś powrócić do bycia „małym Duzersem”?

Dużo myślałem o tym i próbowałem tej techniki w 2018, lecz trwało to tylko dwa dni. Po raz pierwszy miało to miejsce podczas meczu w Krośnie, gdy zdobyłem 14 punktów, a także następnego dnia w Daugavpils. Zostaliśmy wtedy mistrzami Europy. Niestety kilka tygodni później przyszedł upadek, który mnie położył na łopatki i od tego momentu nie było czasu oraz możliwości na jakiekolwiek eksperymenty z sylwetką.

Nawiązujesz tutaj do walki o skład w Krośnie?

Niewątpliwie przykro mi, że nie pojawiam się częściej w wyjściowej siódemce. Drużyna jest cały czas zmieniana i myślę, że właśnie to sprawia, iż zmagamy się z problemami oraz ostatecznie nie zajmujemy lepszej pozycji w tabeli. Bardzo dobrze czułem się na tych kilku spotkaniach, które miałem okazję odjechać. Działacze, a także pracownicy, są mili i zorganizowani na wielu płaszczyznach, co oczywiście uznaję za pozytyw. Mam nadzieję, że zostanę wybrany do składu na końcowe spotkania tego sezonu.

Ostatnim razem w starciu z rawicką drużyną na stadionie przy ulicy Legionów zdobyłeś 10+1 punktów (1*, 3, 1, 3, 2). Czy uważasz, że taki wynik był spowodowany wcześniej wspomnianymi zmianami w silnikach, czy raczej gorszą postawą Unii w ostatnich miesiącach?

Oczywiście Rawicz nie przyjechał ze swoją najsilniejszą obsadą, więc jestem zawiedziony, że nie poradziłem sobie jeszcze lepiej. Jednak miałem pewne problemy ze sprzęgłem w jednym lub dwóch wyścigach, co zniweczyło moje plany. Jeśli chodzi o kwestię silników, to rzeczywiście jest lepiej. Niestety w piątkowym meczu ligi duńskiej straciłem moją ulubioną jednostkę. Moi obserwatorzy mogli zobaczyć całą sytuację na moim instagramie, ponieważ umieściłem filmik, na którym widać jak biegnę do mety, prowadząc jednocześnie mój motor. Miałem szczęście, ponieważ nie było czwartego zawodnika. Aktualnie przebywam na wakacjach u mojej rodziny w Wielkiej Brytanii, dlatego mam nadzieję, że uda się naprawić silnik, kiedy wrócę do Danii.

Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, co zmieniłbyś na początku sezonu, gdybyś mógł cofnąć się w czasie?

Prawdopodobnie nie zabierałbym silników oraz części do testowania na treningi w Polsce. Zorientowałem się, że treningi i test mecze wiele znaczą dla niektórych działaczy. Tak więc byłem oceniany na podstawie osiąganych przeze mnie wyników, chociaż tak naprawdę testowałem ustawienia, których nigdy bym nie zastosował w trakcie spotkań. Z drugiej strony, nie nakładałem wtedy na siebie presji. Moim zdaniem treningu nie da się porównać do zawodów. Jednak teraz jestem już mądrzejszy i w trakcie następnych wizyt w Krośnie byłem już przygotowany, ponieważ zabierałem ze sobą mój najlepszy sprzęt. Z kolei mój mózg zostawiałem w „skrzynce na narzędzia” jak to robi wielu innych zawodników – byłem skupiony na wywalczeniu mojego miejsca w składzie. Zacząłem wygrywać w prawie każdym wyścigu, więc działacze obudzili się oraz dali mi szansę. Aczkolwiek uważam za zły pomysł taką organizację treningów, która polega na ściganiu się przeciwko kolegom z drużyny. Zamiast tego powinno praktykować się jeżdżenie w parach. Można zauważyć wśród polskich zawodników brak umiejętności ścigania się w ten sposób w trakcie meczów. Wielokrotnie żużlowcy jadą na 5-1 i nie są w stanie dowieźć tego wyniku do mety, ponieważ nie patrzą na kolegę, by mu pomóc. Teraz zdaję sobie sprawę z przyczyny tego zjawiska – wszystko to ma miejsce, ponieważ są przyzwyczajeni do konkurencji na treningach.

Jednak to właśnie Polacy sięgnęli po szósty tytuł mistrzowski z rzędu w Manchesterze.

Młodzi zawodnicy z polskiej reprezentacji są tak profesjonalni jak tylko to możliwe! Natomiast my nie byliśmy w stanie nawet się postawić, kiedy Polacy stracili kilka punktów w trakcie zawodów. Osobiście znalazłem przyłożenia, które wreszcie zadziałały dopiero w moim ostatnim wyścigu, tak więc było już za późno. Skrytykowano mnie na Twitterze za wypowiedź, iż Brytyjczycy zdobyli srebrny medal tylko dlatego, że Robert Lambert nie został wykluczony za dotknięcie taśmy startowej. Przyznaję, że mogliśmy lepiej się spisać, ale koniec końców zasady trzeba przestrzegać, a na naszych szyjach zawisłyby srebrne krążki.

fot. Ewelina Włoch

Rate this post

Jesteś offline. Połącz się z siecią i spróbuj ponownie