Sportowo to nie była wystrzałowa niedziela. W trzech ligach na sześć odjechanych spotkań, aż pięć zakończyło się wynikami powyżej 50 punktów dla jednej ze stron, a co za tym idzie – poziom widowiska mógł nużyć. Przynajmniej mnie te mecze nudziły, a nieco zaskoczył wynik w Lublinie i rozmiar porażki Apatora. Kolejną demolkę na beniaminku z Ostrowa Wielkopolskiego urządzili sobie przyjezdni. Fanom z Leszna tak się ta dominacja spodobała, że sami postanowili zdemolować stadion.

Potępiam każdy rodzaj przemocy, a już szczególnie brzydzę się i nie pojmuję przemocy na tle rywalizacji sportowej. Nie obudziłem się też wczoraj i wiem, że często chuliganie pod pretekstem obrony barw „ukochanej” drużyny wykorzystują takie zadymy do szerzenia swoich wpływów w szemranym biznesie. Poza tym, takie grupy kiboli idąc na mecz już wiedzą, że widowisko sportowe specjalnie obchodzić ich nie będzie. Raz na jednym ekstraklasowym stadionie, w meczu eliminacyjnym o Ligę Mistrzów znalazłem się na sektorze ultrasów (brak innych biletów). Dochodziło tam do różnych scen, ale to jak paru kiboli w wulgarny sposób zwracało się do jednej z dziewczyn utrwaliłem w pamięci. Chciała ona sprawdzić coś w telefonie i o mały włos ten telefon nie wylądował gdzieś poza stadionem.  – Nie przyszłaś tu ani oglądać meczu, ani bawić się telefonem! – usłyszała. Zdębiałem.

Sęk w tym, że jeśli już gdzieś słyszymy o takich patologiach to zazwyczaj są to areny piłkarskie. Daleko nam jest od pisania, iż w żużlu tego typu akcje to codzienność. Pewnie, pamiętamy świnię we Wrocławiu, transparent „Tylko Falubaz” na sektorze w Gorzowie, czy zwyczajne przekrzykiwania się obu stron podczas derbów. No i powiem wam wprost – takie akcje są dodatkowym smaczkiem (no może poza wieprzowiną), czymś co dodaje uroku i podnosi rangę widowiska, a już szczególnie derbów. Mam jednak ogromny problem w sytuacjach, kiedy dochodzi do niszczenia mienia, naruszania czyjejś nietykalności, bądź zwyczajnie mamy do czynienia z aktami wandalizmu i przemocy. W niedzielę w Ostrowie fani Fogo Unii zwyczajnie zapaskudzili swój wizerunek niszcząc infrastrukturę stadionu miejskiego w Ostrowie, która najwyraźniej nie przypadła gościom do gustu. Do tego na dłuższy czas przerwano mecz, który i tak był rozstrzygnięty na korzyść drużyny przyjezdnej.

Oczywiście pojawiły się głosy, że ostrowianie też byli źli, że prowokowali (najbardziej jednak prowokowało ogrodzenie) i kibice z Leszna dali się ponieść emocjom. Jeśli tak – należy to potępić, tak jak wszelkie złe zachowania tej grupy. Jednak podobne tłumaczenia słyszę czasem od dzieci, które sugerują, że „to ten niedobry Stasiu zaczął”. Stadionowa patologia nie ma dla mnie barw. Jeśli komuś alkohol robi sieczkę z mózgu nie ma znaczenia z jakiego miasta pochodzi. Najzupełniej w świecie nie powinien przychodzić na stadion, gdzie normalni ludzie ze swoimi rodzinami chcą się dobrze bawić i obejrzeć mecz. Dziś, ci normalni, niezależnie od barw, muszą się wstydzić za resztę.

***

For Nature Solutions Apator Toruń nie sprawił niespodzianki i nie zbliżył się do 40 punktów na torze w Lublinie. Motor jak zwykle pojechał swoje i bierze tę ligę niczym chytra baba z Radomia butelki słynnego napoju. Torunianie mają właściwie jeden problem i jest nim Jack Holder. Australijczyk nie pomaga swojej drużynie zawalając właściwie mecz za meczem, a jeśli nawet w jakimś meczu uciuła niezłe punkty to i tak zaliczy jakąś wpadkę. Duet Patryk Dudek – Robert Lambert tego zespołu nie pociągną. Do tej dwójki muszą dołączyć Paweł Przedpełski i właśnie Holder. Jak donosi mój kolega Konrad Marzec, młodszego ze słynnych braci czekają zmiany w parku maszynowym i wszyscy w klubie patrzą w przyszłość z nadzieją. Czy w tym przypadku chodzi tylko o sprzęt? Przekonamy się. Zresztą podobny problem mają we Wrocławiu, gdzie z nieustabilizowaną formą zmaga się Tai Woffinden. Były mistrz świata przeplata dobre mecze i dobre biegi z tymi gorszymi przez co bardzo trudno jest dziś przewidzieć, co tak naprawdę ugra w tym sezonie Betard Sparta. W drużynach, w których stosowana jest ZZ-tka za Rosjan tak już jest – musisz mieć czterech solidnie punktujących zawodników, żeby ugrać coś konkretnego. W innym wypadku co mecz drżysz o wynik.

***

Na koniec dwa słowa o gorzowskim przypadku na pograniczu meteorologii i żużla. Piątkowy mecz Moje Bermudy Stali Gorzów z Zooleszcz GKM-em nie odbył się z powodu ulewy biblijnego potopu, który przeszedł przez to miasto niedługo przed planowanym rozpoczęciem spotkania. Świadkowie na miejscu pisali wprost, że ta rywalizacja nie dojdzie do skutku, bo Gorzów w tym momencie bardziej przypominał Wenecję niż miasto gdzieś na zachodzie Polski.

Tyle, że szybko po ogłoszeniu decyzji w sieci pojawiły się zdjęcia sugerujące, że na stadionie już wszystko jest „cacy”, a odwołanie meczu to zbyt szybki wybieg decydentów. I rzeczywiście, internauci zaczęli wrzucać zdjęcia wysuszonego parku maszyn, całkiem nieźle wyglądającego toru okraszone komentarzami atakującymi PGE Ekstraligę za zrujnowanie komuś wieczora przy piwku i zastosowanie bezużytecznej plandeki.

I ja nawet nie chcę z tym dyskutować. Nie byłem na miejscu, nie wiem ile ten tor wchłonął rzeczywiście wody i na ile plandeka chroni nawierzchnię przed standardowym opadem, a na ile przed kataklizmem pokroju tsunami wygenerowanego w Kłodawce. Zastanawiam się jednak nad tym, czy w czasach, kiedy drastyczne zjawiska pogodowe coraz częściej psują nam plany i nastroje, nie powinniśmy się jednak przyzwyczaić, że i żużel będzie na tym cierpiał. Dopuszczam hipotetyczną sytuację, w której przez cały dzień słońce praży, plaże są pełne, a lody bambino jedną z opcji radzenia sobie z upałem, a jednak jury będzie zmuszone odwołać mecz, bo mapy pogodowe pokazują, że dzień zakończy się gradem, piorunami i ulewą jak ta piątkowa w Gorzowie, a która wypadłaby właśnie na czas meczu. Lepiej tak, niż bujać się po stadionie w tym momencie.

Oczywiście, na każdy argument znajdzie się kontrargument, więc zaznaczę jeszcze raz na koniec – dopuszczam taki obraz żużla w przyszłości. Nie znaczy to jednak, że jest to zawsze świetne rozwiązanie.

Z żużlowym pozdrowieniem!
R.

Fot: Kurier Ostrowski

Rate this post

Jesteś offline. Połącz się z siecią i spróbuj ponownie