– Skoro te kontrakty były podpisane, będziemy chcieli się z nich wywiązać – tak o relacjach ze swoimi zawodnikami mówi prezes Unii Tarnów ŻSSA, Kamil Góral. Sternik tarnowskiego klubu był gościem naszego czwartkowego magazynu.
Rafał Martuszewski: Tak się składa, że kończysz właśnie dziś 35 urodziny. Czego byś sobie życzył?
Kamil Góral (Unia Tarnów ŻSSA): Przede wszystkim życzyłbym sobie stabilizacji. Nie takiej gonitwy z dnia na dzień, żeby pozyskiwać środki finansowe. Miejmy nadzieję, że jakoś ten sezon Unia Tarnów dokończy. Dokończy jeśli chodzi o finanse w taki sposób, żebyśmy się nie martwili o przyszły sezon i w normalnych i spokojnych warunkach budować drużynę na ligę wyżej.
Jak na dziś dzień wygląda sytuacja. Jak wielkie są zagrożenia?
Zagrożenia to przede wszystkim są finansowe. Trzeba sobie powiedzieć wprost, budżet naszego klubu przy obecnych kontraktach jest to około 5 milionów złotych na cały sezon. Ciężko jest to zebrać w chwili, robimy, co możemy. Najważniejsze jest to, że nawiązaliśmy przyjacielskie relacje z zawodnikami. Jeśli podpisujemy w danym tygodniu umowy sponsorskie, niezależnie na jaką kwotę, wędrują te środki bezpośrednio do zawodników, żeby zapewnić im płynność finansową. Wiadomo, te środki nie idą w 100% tak jak jest to zapisane w umowach, ale powiedzieliśmy im, że jako klub będziemy starać się podejść do tematu profesjonalnie. Skoro te kontrakty były podpisane, będziemy chcieli się z nich wywiązać.
Trzeba jednak przyznać, że ostatnimi czasy klub cieszy się sporym zainteresowaniem różnych firm, ale też i kibice dobrze się o waszej pracy wypowiadają. Przyznasz?
Tutaj ukłon w stronę kibiców. Tak naprawdę to oni napędzają ten marketing, dobre słowo o naszym klubie. Dla sponsorów najważniejsza jest frekwencja, a ta na tę chwilę jest wzorowa. Kibice tak naprawdę napędzają nam to wszystko.
Pomówmy o aspektach sportowych. Zapytam z przekąsem, czy klub wystartuje w Metalkas 2. Ekstralidze?
Jeżeli sportowo awansujemy, to będzie nas czekać naprawdę dużo zmian. Przede wszystkim kończy nam się homologacja band dmuchanych. Będziemy musieli zakupić nowe bandy, a to jest inwestycja rzędu kilkunastu tysięcy złotych. W innych klubach żużlowych taki koszt pokrywa zawsze miasto. Idąc dalej, będziemy musieli dostosować oświetlenie stadionu, które jest już przestarzałe, a jakość obrazu w telewizji jest lepsza i potrzebne jest znacznie lepsze światło. Będziemy musieli zrobić odwodnienie liniowe, które jest warunkiem dla każdego klubu. To są koszty ponad 3 milionów złotych. Trzeba sobie powiedzieć jasno, klubu na to nie stać. Tutaj musi być partycypacja ze strony miasta.
A skład? Chciałbyś zatrzymać ten obecny?
Tak, ale powiedzmy szczerze to niestety będzie graniczyć z cudem. My mamy zawodników na pewno nie drugoligowych, tylko pierwszoligowych. Dla nich to oczekiwanie i niepewność jest frustrująca. Z tyłu głowy mają, że jeśli zgłosi się do nich klub stabilny, przez kilka lat wypłacalny to wybiorą tę opcję dla siebie. Z tego trzeba sobie zdać sprawę. Tu trzeba patrzeć długofalowo i z tego powodu nie krytykować chłopaków. Każdy z nich ma przecież choćby mechaników do opłacenia, serwis silników, czy zakup opon. To generuje koszty.
Nie obawiasz się tego, że środowisko żużlowców zrazi się do klubu i będzie ciężko zbudować dobry skład?
Historia pokazuje, że w żużlu wszystko można szybko zmienić. My spadając z ligi szybko podpisaliśmy kontrakt z Grupą Azoty i przez trzy lata byliśmy bardzo wiarygodnym klubem. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że zawodnicy jak Timo Lahti, David Bellego, czy Adrian Cyfer przyszli do nas bo mieliśmy tę wiarygodność i wypłacalność Grupy Azoty. I nagle, przed samym sezonem dostajesz informację, że tego głównego sponsora nie ma. Ja tych chłopaków rozumiem w 100%. Dla nich to był szok.
Co dalej?
Sytuacja się uspokoiła i mamy czas, żeby ruszyć z jakimiś nowymi pomysłami.
Całą rozmowę możecie obejrzeć tutaj:
fot. Paweł Wilczyński