Nadchodzą święta, więc przydałoby się wprowadzić odpowiedni nastrój. Niestety, są miejsca, w których nadchodzące dwa tygodnie spokojne nie będą. Do takowych zaliczyć należy Toruń.
Daleki jestem od wyrokowania kto o co będzie walczył za kilka miesięcy. Nie czas i miejsce. Historia zna wiele przypadków, gdy drużyna, która źle zaczynała sezon kończyła rok w czołówce i wręcz odwrotnie. Nie da się jednak przejść bez emocji obok zjawisk, które w ostatni weekend mogliśmy zauważyć na jednym z ekstraligowych obiektów. Chodzi o toruńską Motoarenę.
Przykro patrzeć na wydarzenia w Toruniu, na to co dzieje się z klubem o długiej i pięknej historii. Ciężko jest znaleźć powód do optymizmu. Atmosfery nie ma, drugiej linii, trzeciego lidera, młodzieży i rezerwowego też. Jeśli ktoś z ekipy Get Well może być spokojny, to tylko Doyle i Iversen. To ich solidna forma sprawia, że Anioły zdobywały ponad 35 punktów w spotkaniach z Falubazem i Unią. Porażki w dwóch pierwszych spotkaniach znacząco obciążają konto braci Holder. Zgoda – Chris na Motoarenie wyczarował dwucyfrowy rezultat, ale biegu nie wygrał. Mało tego, jeśli chodzi o rywali, których minął, szału nie ma. Trzy razy Brady Kurtz, dwa razy Dominik Kubera i raz Piotr Pawlicki. Nazwiska uznane – zgoda, jednakże to trochę mało jak na człowieka, który miał powrócić do wielkiej formy. Wspomnieć też należy zachowanie Australijczyka – naskakiwanie na juniora zawodnikowi tej klasy po prostu nie przystoi. Swoją drogą obawiam się o to jak teraz zachowa się Igor Kopeć-Sobczyński. Chłopak zawsze sprawiał wrażenie spokojnego, a czasem nawet zbyt spokojnego gościa. Mam nadzieję, że wyrzuci to z głowy i będzie jechał swoje. Miło jest widzieć jego progres jeśli chodzi o start spod taśmy.
Niektórzy mają pretensje do Jacka Frątczaka o uparte stawianie na Jacka Holdera. Zgoda, Norbert Kościuch mógł dostać jeszcze jedną szansę, jednak szczerze wątpię w to, że efekt byłby o wiele inny. Menedżer Get Well nie ma na kogo stawiać. Maksymalne wykorzystywanie Iversena i Doyle’a to w tej chwili jedyna możliwość, by skurczyć rozmiary porażki, bo przecież dwoma zawodnikami nie da się wygrać meczu. Możliwości transferowych też tak naprawdę nie ma. Nie widzę na rynku polskiego zawodnika, który wniósłby więcej niż Ci, którzy obecnie znajdą się w kadrze toruńskiej ekipy. Co jest? Otoczenie, które może wywołać nerwicę. W Toruniu od lat jest duża presja. Klub ostatni raz sięgnął po mistrzostwo kraju 11 lat temu i nic nie zapowiada, by ta passa miała zmierzać ku końcowi. Mało tego, drużynie powoli zagląda w oczy widmo walki o utrzymanie. Pozostaje zatem czekać na powrót i przyzwoite punkty zdobyte przez Rune Holtę albo na cudowną pobudkę australijskich braci.