Piękna historia. Chyba nikt w ostatnim dwudziestoleciu nie przeżył zdobytego mistrzostwa Polski tak, jak uczynił to w niedzielę Szymon Woźniak. – Rozkleiłem się jak baba – stwierdził zaraz po dekoracji. Dziś nie musi się niczego wstydzić. To właśnie on udowodnił, że duch sportu ciągle żyje w żużlowym świecie.

Szymon Woźniak w Gorzowie Wielkopolskim dokonał wręcz niemożliwego. Wygrał, choć przed zawodami nikt nie postawiłby złamanego grosza na jego mistrzowską kandydaturę. Podobnego, zaskakującego wyczynu dokonał w 2005 roku Janusz Kołodziej, kiedy na ostatnim łuku wydarł mistrzostwo, będącemu w niesamowitym gazie Tomaszowi Gollobowi. W tym sezonie złoto przypadło „murowanemu” outsiderowi gorzowskiego finału. Na przekór. Sprawa o tyle fantastyczna, że oprócz nieśmiertelności, złotego medalu oraz zapisania się w historii dyscypliny, mistrzostwo Woźniaka dowiodło, iż w żużlu wbrew pozorom wciąż liczą się sportowe ambicje.

Zawodnik BETARD Sparty Wrocław na tron wchodził z potokiem łez na twarzy, prawdziwym i szczerym szczęściem jakie eksplodowało u tego chłopaka zaraz po przejechaniu linii mety w biegu finałowym. Łzy, które w tym momencie urzeczywistniały wszystkie trudy, przez jakie musiał przebrnąć w ciągu 17 lat żużlowej kariery. Na podium tegorocznego #IMP zmaterializowały się spełnione marzenia o sportowym sukcesie, ciężka i długoletnia praca, której efekty wylewały hektolitry równie ciężkiego potu, wdzięczność do bliskich osób, które były wsparciem przede wszystkim w tych gorszych chwilach oraz zaufanie do samego siebie i tego, co zdecydowałeś się w życiu robić. Chyba nikt inny w ostatnim czasie nie zjednoczył tylu kibiców żużla. Dziś prawdopodobnie nie ma osoby, która żałowałaby złota Szymonowi Woźniakowi, a wręcz przeciwnie – wszyscy chcą dzielić radość z nowym Mistrzem.

Teraz zestawcie z Szymonem Woźniakiem na przykład Chrisa Holdera, który niedawno wprost powiedział, że jedyną dla niego motywacją do jazdy są pieniądze. Nie splendor, trofea, czy sukcesy drużynowe. Oczywiście, Holder swoje niemałe sukcesy już ma, lecz gdzieś przez ostatni czas zatracił to, co w sporcie liczy się najbardziej. Australijczyk z pewnością zmienił nastawienie także po przykrej kontuzję swojego przyjaciela Darcy’ego Warda, ale fakt jest faktem.

Inny przykład? Patryk Dudek przed niedzielnym turniejem. Bardzo szanuję i lubię tego zawodnika, jednak Duzers przybył na finał #IMP z nastawieniem lekko rozbieżnym z duchem sportu, ot „jakoś to będzie”, a o ubiegłorocznym tytule w wywiadzie dla nSport+ powiedział „było, minęło, pojawiły też inne trofea”.  Bez sentymentu. Racja, Dudek ma dziś inne, znacznie ambitniejsze cele, a jego słowa nie potwierdzają tezy, że do gorzowskiego finału podszedł lekceważąco, jednak w zestawieniu z postawą tegorocznego zwycięzcy, jego słowa brzmią po prostu miałko.

Co dalej z Szymonem Woźniakiem? Niech nie przerywa pracy i nadal jeździ z ogromną pasją. Jeszcze wiele medali do zdobycia przed tym ciągle młodym zawodnikiem. W niedzielę podbił serca kibiców speedway’a, więc jeśli tylko nie zachłyśnie się sukcesem, nie będzie dla niego rzeczy niemożliwych.

fot. Polskie Radio PiK

Rate this post

Jesteś offline. Połącz się z siecią i spróbuj ponownie