– Mecz Grudziądz – Lublin spowodował to, że my musimy ten jeden mecz więcej wygrać i tych punktów trzeba będzie szukać – mówi Michał Finfa, manager Cellfast Wilków Krosno, zespołu, który w PGE Ekstralidze walczy nie tylko o utrzymanie, ale i o dobrą domową nawierzchnię na kolejne ligowe potyczki. O stanie krośnieńskiego toru, ale też o formie Mateusza Świdnickiego z opiekunem beniaminka żużlowej elity porozmawialiśmy zaraz po wtorkowych jazdach próbnych w magazynie żużlowym #LSD. 

Rafał Martuszewski: Jak obecnie wygląda sytuacja z torem i przede wszystkim jak wypadły wtorkowe testowe jazdy?

Michał Finfa (Menager Cellfast Wilków Krosno): Dzisiaj (we wtorek, przyp. red) mieliśmy turniej par, który miał udowodnić, że nasz tor jest w dobrym stanie. Wizytowały nas trzy osoby, pan Andrzej Polkowski ze Speedway Ekstraligi, pan Leszek Demski z GKSŻ-tu oraz pan Tomasz Walczak, komisarz toru. Po spotkaniu, które odbyły się po tych biegach pojawiły się opinie pozytywne i w środę stan odwieszenia licencji naszego toru się zrealizuje (licencja warunkowa została przyznana, przyp. red). Pragnę też podkreślić, że te jazdy odbywały się w niesprzyjających warunkach pogodowych, bo cały czas padał deszcz, a tor zachowywał się dobrze.

Zaraz po testowych jazdach rozłożyliście plandekę. Dmuchacie na zimne?

W przyszłym tygodniu praktycznie co trzy dni będą odbywać się jakieś zawody w związku z czym chcemy się zabezpieczyć na wypadek tego, co nam nie wyszło w meczu z Gorzowem i zminimalizować ryzyko, że ten tor przyjmie nadmierną ilość wody. Stąd szybko po zawodach doprowadziliśmy nawierzchnię do takiego stanu, żeby przykryć go plandeką. Teraz może śmiało padać.

Jakie emocje towarzyszyły wam w klubie po tym meczu z gorzowską Ebut.pl Stalą?

Po meczu z Gorzowem to było takie niestandardowe odczucie. To była bezsilność. Wydawało nam się, że po wtorkowych zawodach, 16 maja, kiedy ten tor był idealny osiągnęliśmy cel. Że po tych wszystkich pracach, po intensywnej zimie osiągnęliśmy cel w postaci perfekcyjnej nawierzchni. Nie zdążyliśmy go wtedy przykryć plandeką, spadł deszcz, a na torze nie było kałuży nawet, bo niestety ta woda spłynęła na dół i tu pojawił się problem. To poczucie bezsilności pojawiło się, bo tak naprawdę nie wiedzieliśmy dlaczego tak się dzieje. Stało się, jak się stało. Musimy o tym zapomnieć.

Po niedzielnym meczu Grudziądz – Lublin chyba nie za dobrze się spało? 3 punkty Zooleszcz GKM-u w konfrontacji z mistrzem Polski to dla was dość niekomfortowy wynik.

Wiadomo, nie jest to łatwe, bo mecz Grudziądz – Lublin spowodował to, że my musimy ten jeden mecz więcej wygrać i tych punktów trzeba będzie szukać. Być może te punkty wywalczymy jadąc u siebie z Lublinem? Patrząc na dyspozycję lublinian w Grudziądzu można śmiało się zastanawiać, czy te dwa punkty u nas na torze nie zostaną. Może powiem coś delikatnie kontrowersyjnego, ale ja uważałem i uważam, że naszym głównym konkurentem do walki o utrzymanie to nie będzie Grudziądz, bo w tej drużynie jest spory potencjał i on prędzej, czy później się uwidoczni. Sądzę, że Fogo Unia Leszno jest klubem, który można szybciej złapać i z którym można konkurować. Mamy perspektywę tego, że ostatni mecz rundy zasadniczej jedziemy u siebie z Lesznem i można pokusić się o te 3 punkty. To w pewnym sensie daje nam jakiś komfort psychiczny i na tę tabelę się jakoś łatwiej spogląda.

Na pewno do sukcesów potrzebujecie formy Mateusza Świdnickiego. Macie diagnozę co się dzieje z tym chłopakiem? 

Mateusz ma problemy sprzętowe, natomiast jest to zawodnik świadomy. Pracuje nad swoją formą i uważam, że to jest kwestia dni, w najgorszym wypadku tygodni, kiedy dopasuje się do swojego poziomu jeździeckiego. Oby jak najszybciej. Mateusz Świdnicki od początku źle wszedł w sezon. Jego brak we Wrocławiu wywołał pewne kontrowersje. Uważam, że to była jednak dobra decyzja, bo nie było sensu, żeby tam jechał i pogłębiał swój dołek. Po wtorkowych jazdach można powiedzieć, że ten dołek dalej występuje. Jest bardzo pogubiony, natomiast mamy solidną formację juniorską i nie wiem czy nie wprowadzimy wariantu wykorzystania Szymona Bańdura. Uważam, że jeśli Mateusz nie dostosuje swojego poziomu do standardów PGE Ekstraligi to może tego już nie zrobić do końca sezonu, bo nie ma za bardzo też gdzie startować.

Całą rozmowa dostępna tutaj:

fot. Cellfast Wilki Krosno

Rate this post

Jesteś offline. Połącz się z siecią i spróbuj ponownie