Maszyny hazardowe na wakacje

  1. Lublin Kasyno: Pierwszym pretendentem do najlepszego automatu w kasynie NetEnt jest automat Blood Suckers.
  2. Najlepsze Kasyna Online W Polsce - Tens odnosi się do każdej karty o wartości 10, niezależnie od tego, czy jest to rzeczywista 10, czy jakakolwiek karta z twarzą.
  3. Najsłynniejsze Kasyna Na świecie: Golden Nugget jest liderem na rynku kasyn online nie bez powodu.

3D sloty bez rejestracji na pieniądze grają online

Gra Hazardową W Kasynie
Niemcy mają wielu utalentowanych młodych graczy, a także doświadczonych graczy, którzy mogą wysłać na boisko.
Darmowe Gry Hazardowe Gamzix W Kasyno Online
Chociaż popularność ruletki stale rośnie, nie potrwa długo, aż gra stanie się godnym rywalem Blackjacka.
Wszystkie zasady są takie same, chyba że grasz crapless craps.

Sloty za darmo I bez rejestracji 2024

Izzi Casino Bonus Bez Depozytu
Będziesz mógł dowiedzieć się więcej o funkcjach, nagrodach liniowych i wypłatach, które Sumo Spins ma do zaoferowania.
Kasyno Internetowe Automaty
Jeśli to brzmi prawdziwie, rozważ kasyno, które akceptuje płatności Skrill.
Pan Casino No Deposit Bonus

Spadek KS Toruń 2019

Po 44 latach drużyna z Torunia żegna się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. Matematyka teoretycznie mówi jeszcze coś innego, ale rozsądek wskazuje na jedno – w Grodzie Kopernika nadszedł czas na porządki. Torunianie potrzebują zmian w wielu aspektach, bo błędy, które popełniano w ostatnim czasie były, jak pokazała historia, niewybaczalne.

Październik 1975 – Queen wydaje singel Bohemian Rhapsody, rodzi się Kate Winslet, ślub biorą Państwo Clinton, swoją premierę ma program Saturday Night Live, powstaje miasto Kędzierzyn-Koźle, a o autorze tego tekstu nikt nie słyszy, bo na razie nie jest w planach swoich rodziców, którzy jeszcze się nie znają. W takich okolicznościach ówczesna żużlowa Stal Toruń weszła do najwyższej klasy rozgrywkowej. 44 lata później torunianie wrócą poziom niżej.

44 lata. Sporo się zmieniło. Dla wielu sympatyków czarnego sportu klub z Grodu Kopernika był w najwyższej polskiej lidze „od zawsze”. Z pewnością więc spadek jest szokiem. Z drugiej jednak strony mam wrażenie, że wiele rzeczy, które nas otaczają „żyje” sinusoidalnie – rozwój, sukces, regres, rozwój, sukces…itd. Odnoszę też wrażenie, że czasu sukcesów (czyli regularnego meldowania się w play-offach) fani z Torunia nie docenili. Być może ostatnie gorsze lata sprawią, że miejsce w TOP4 Ekstraligi będzie cenione wyżej. Oby. Mam też nadzieję, że czas jaki czeka torunian w I lidze sprawi, że wiele się w klubie zmieni, bo grzechów w ostatnich latach popełniono zbyt wiele.

Zacznijmy od transferów, a właściwie chybionych decyzji. Rozpocząć trzeba od stwierdzenia, że torunianie nie mają szczęścia do polskich seniorów – biało-czerwoni w Grodzie Kopernika zawodzą od kilku lat. Sytuację miało zmienić ściągnięcie Runego Holty, który jest w słusznym wieku, jednak Norweg z polskim paszportem był cieniem zawodnika, który tak błyszczał w częstochowskich barwach i z roku na rok jego forma wygląda gorzej. Ciekawym pomysłem przed sezonem wydawało się ściągnięcie Norberta Kościucha, jednak dla niego zderzenie z Ekstraligą okazało się dość brutalne. W poprzednich latach wcale nie było lepiej. Presji nie dźwignął Kacper Gomólski, a transfery Grzegorza Walaska czy Artura Mroczki, z całym szacunkiem do nich, nie mogły dać miejsca na ligowym podium. Rewelacyjnych rezultatów nie notowali też wychowankowie – Paweł Przedpełski i Adrian Miedziński odeszli z klubu, co zresztą zrobiło im dobrze – w nowym otoczeniu zdecydowanie odżyli i dziś częstochowscy kibice mają z tego powodu powody do radości. Nie umiem jednoznacznie ocenić trzymania przez tyle lat Chrisa Holdera – rozumiem kwestie marketingowe i to że traktowany jest w Toruniu jak swój, a nawet to, że (ponoć) z Jackiem Holderem byli do wzięcia w pakiecie, ale z drugiej strony, czysto sportowo obcokrajowiec powinien regularnie przywozić swojej drużynie dwucyfrową zdobycz punktową – o ile na Motoarenie Australijczyk jedzie nieźle, o tyle na wyjazdach prezentuje się mizernie. Pochwalić mogę natomiast jego deklarację, że po spadku będzie chciał zostać w drużynie.

Spadek KS Toruń 2019 - Rune Holta
fot. Mateusz Dzierwa

Istotną rolę w każdej żużlowej drużynie pełni młodzież. Torunianie przez lata szczycili się wychowankami na poziomie ekstraligowym, jednak w drugiej dekadzie obecnego wieku sytuacja ta zaczęła się załamywać. Początek końca słynnej toruńskiej szkoły juniorów miał miejsce przed sezonem 2014. Do klubu ściągnięto wówczas Oskarów – Fajfera oraz Ajtnera-Golloba. Z perspektywy czysto sportowej był to ruch mądry – wszak młodzież dostarczała tak potrzebnych wówczas punktów (Toruń zaczął z -8 za słynną ucieczkę z Zielonej Góry). Szkoda jednak, że ruch ten wyhamował rozwój Dawida Krzyżanowskiego, który w ciągu 3 lat startów dla Aniołów zanotował 17 ligowych biegów. Owszem, można wyciągnąć argument, iż jego dorobek punktowy nie był czymś, co wzmocniłoby pozycję w składzie, jednak nikt nie przekona mnie, że byłby on słabszy gdyby dostał więcej szans. Odosobniony przypadek? Nic z tych rzeczy. Minął rok. Wiosną 2015 licencję zdał inny utalentowany junior – Marcin Kościelski (ligowych biegów dla Torunia: 9), a kilka miesięcy później startować w rozgrywkach ligowych mógł również brać udział Marcin Turowski (0 ligowych biegów w toruńskich barwach). Klub postanowił jednak ściągać młodzieżowców z zewnątrz, czekając na „cudowny” wybuch formy, któregoś z wychowanków. Chlubnym wyjątkiem w ostatnich latach jest Igor Kopeć-Sobczyński, jednak w przypadku 20-latka muszę przyznać, że z wielką przykrością piszę o jego słabych wynikach w Ekstralidze. Jeżeli zawodnik w mniej prestiżowych zawodach (półfinał IMEJ czy krajowa rywalizacja juniorów) potrafi ograć tych samych rywali, z którymi przegrywa podczas zmagań ligowych, śmiem twierdzić, że problemem jest głowa. Moi Drodzy, liga juniorów, zawody o złote kalesony to dla zawodnika coś innego niż liga. Różnicę można dostrzec niemal w każdej sferze – od organizacji po presję „tłumów”. Ostatnie 2 lata to pojawienie się paru nazwisk (Rydlewski, Nizgorski), które mogą się rozwinąć, ale uwaga – konieczna jest jazda. Jazda ligowa. Wypożyczenie do niższej ligi lub poświęcenie sezonu – dwóch na zapoznanie się z tym, czym jest niedzielna batalia.

Swoimi wpisami nie pomagał też Pan Przemysław Termiński – pamiętamy jego spięcie z Vaculikiem oraz to, że jeszcze nie tak dawno wszystkie jego wpisy na Facebooku odbijał się echem, bo były, delikatnie mówiąc, emocjonalne. Owszem, pokazuje to zaangażowanie w drużynę, ale nieraz też stwarza niepotrzebną presję i wizerunek klubu, który nie jest do końca atrakcyjny dla zawodników z zewnątrz. Myślę, że to też odegrało pewną rolę przy braku większych nazwisk w Grodzie Kopernika w ostatnich latach. Ale to już tylko i wyłącznie moje odczucie. W ostatnich miesiącach Pan senator jest nieco spokojniejszy, choć jak zdarzyła mu się wpadka, to chyba będzie pamiętana dość długo – mowa o słowach o Adrianie Miedzińskim i Pawle Przedpełskim. Wychowankowie toruńskiej drużyny odpowiedzieli tak jak powinni – na torze, pokazując, iż Pan Przemysław srogo się mylił. Czasem warto ugryźć się w język lub w klawiaturę.

Spadek KS Toruń 2019 - Chris Holder
fot. Róża Koźlikowska

To nie wszystko – napięta sytuacja w drużynie, którą widzieliśmy nieraz podczas ligowych transmisji nie pomagała. Oczywiście, wyniki robią atmosferę, ale zawodnicy, którzy jeżdżą w najlepszej lidze świata mają się raczej za profesjonalistów, a zachowania jakie prezentowali na przykład bracia Holder w stosunku do Iversena czy Holta w sytuacji z Kaczmarkiem delikatnie mówiąc – nie mają nic wspólnego z profesjonalizmem. Na atmosferę jednak składa się coś więcej niż zarząd, drużyna i sztab. Nieraz zawiedli „kibice”. Nie kibice, a „kibice”, co zresztą zwykle podkreślam. Ile razy czytaliśmy o latających kubeczkach z trybun czy też szarpaniu lub obrażaniu zawodników? Jeśli już w głowie to przeliczyliście, odpowiem – o tyle razy za dużo.

Toruń spada. To jednak nie koniec klubowej historii, choć dla wielu tak się wydaje. Boli mnie trochę styl w jakim „kibice” innych klubów żegnają torunian. Szydera, wyśmiewanie, a przecież nieszczęście każdego ośrodka z bogatą historią jest pechem całego środowiska. Na szczęście w miejscu każdej ruiny można postawić coś nowego. Ludzie w klubie muszą teraz odbudować klub i zaufanie nie tylko swoich kibiców, ale i otoczenia. Roczna przerwa od Ekstraligi znakomicie spełni rolę zimnego prysznica. Można będzie na spokojnie zbudować solidne podstawy i wrócić. Silniejszym. Dzięki ogromnej pracy.

fot. Ewelina Włoch, Róża Koźlikowska, Mateusz Dzierwa

5/5 - (4 votes)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jesteś offline. Połącz się z siecią i spróbuj ponownie